Archiwum
- Chorzów dn. 10.09.2006r. Krajowa
- Wzrost psa
- Pinczerki(nie dobki):)
- sygnalizowanie o siusianiu
- Nutra Nuggets
- CAC Kaliningrad - 17-18.09.2005
- BARCELONA'04 / KOLEJNA ŚCIEMA WIELKICH HISZPAŃSKICH HODOWCÓW
- Przyrzad do usuwania kleszczy
- Ozzy - dyskusje i dyplomacja. Dywagacje i domysly.
- Kudłata mordka zwana Cyganem.zjadl nie-kudłate drzwi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- typer24.pev.pl
Turystka Biba..
Viris - 06-11-2006 19:31
Niewielu z Was pewnie pamieta suczke Bibe o ktorejoddaniu pojawilo sie w necie ogloszenie.
Taka ja poznalismy :
http://img20.imageshack.us/img20/5411/12yi1.jpg
Byl marzec 2006. Suczka oddawana z powodu nuzycy. Mialam kontakt z wlascicielka, na dogomanii Anutka zalozyla zbiorowy temat dla niej, Moniki, Jessy i buldozka z Palucha..
Po rozmowach z wlascicielka i po radach Rybon wlascicielka zdecydowala sie zostawic psa u siebie. Okazalo sie ze weterynarz zle prowadzil leczenie, Biba w koncu dostala to czym trzeba bylo ja leczyc od poczatku... Nuzyca powoli odchodzila w niepamiec.. Kontakt z wlascicielka mialam caly czas..
Mailowo ponownie dostalam prosbe o pomoc w znalezieniu domu Bibie..
Nuzyca nie wrocila, jednak okazalo sie ze byl tez inny powod oddania psa. Brudzila w domu, codziennie mimo spacerow zalatwiala wszystkie potrzeby w domu. To bylo w maju/czerwcu. Znalazlam dom spelniajacy wymagania wlascicielki. Za Bibe nowa wlascicielka poza oplaceniem transportu miala zaplacic tez 100 zl.
W lipcu zachorowala moja mama, musialam wyjechac, przed wyjazdem cala adopcje "dopielam na ostatni guzik". Przyszla pancia miala zalatwiony transport, wszystko wydawalo sie ugadane. Jednak wlascicielka Biby sie nie odezwala. Cisza...
Z Niemiec gdzie przebywalam przez caly lipiec probowalam sie dodzwonic, pisalam maile i nic.
Po powrocie bez zmian, mialam kontakt tylko z niedoszla pancia Biby.
Szczerze mowiac bylam zdenerwowana. Pokasowalam maile, ciagle dreczyla mnie mysl czy nie stalo sie z psem cos zlego.
Wiele osob z ktorymi o tym rozmawialam mowilo zeby olac sprawe, wiec w koncu posluchalam.
20 pazdziernika dostalam maila :
Najpierw sie gorzko zasmialam, potem zaczelam sie wnerwiac.
Poprosilam w odpowiedzi o wyjasnienie dlaczego adopcja ktora byla juz ugadana nie doszla do skutku, nie dowiedzialam sie tego. Z reszta liczyl sie pies.
Skontaktowalam sie ponownie z tamta niedoszla Pancia (Marta dogomaniaczka posiadajaca bokserke Fante).
No i zaczelysmy dzialac znowu. Nie bylo mowy o dawaniu kasy za psa, Marta miala pokryc koszty transpotru. Kolowalysmy transport z Opola do Warszawy. Niestety NIC.
Przed 1 listopada wyjezdzalam na swieto do Ostrowca. Troche na poludnie, blizej do Opola niz z Wloclawka. Umowilam sie na odbior Bibyt na piatek 3 listopada w godzinach 12:30 - 14:30.
Z Marta umowilam sie ze wplaci kase na konto. Bedac w rodzinnym miescie wzielam pieniadze od Babci.
No i w piatek o 6 rano pobudka, o 7 bylam juz w drodze. Wszystko szlo dosyc dobrze,opony wymienione, na drodze nie bylo slisko. Dojechalam do Czestochowy okolo 10. I pierwszy raz zepsul mi sie samochod. Znam jego cala historie i wiem ze nigdy sie nie zepsul.. Dobrze ze w miescie. Wylaczylo sie wspomaganie kierownicy zaczely migac kontrolki. Ja panika. Musialam sie zatrzymac.
Po 15 minutowych poszukiwaniach trafilam do elektromechanika, ktory byl laskaw dojsc do mojego samochodu i wskazac przyczyne awarii. Pasek klinowy w strzepach.
Odetchnelam z ulga, bo moglo byc gorzej. Dzwoni moja siostra, mowie ze wlasnie zepsul sie samochod (wiedziala o akcji). Powiedziala ze jej znajomy jest wlasnie w Czestochowie. Skontaktowalismy sie, przyjechal, spisal dane mojego auta i pojechal kupic pasek. Minela godzina.. udalo sie w ktoryms z kolei sklepie. Chlopaka z lozka wyciagnelam, nie chcialam go przetrzymywac wiec oddalam kaske (na piwko nie chcial) za czesc i puscilam wolno ;)
I czekalam az panowie mechanicy znajda chwilke.
No i przyszli, popatrzyli, okazalo sie ze paska nie da sie zalozyc bez rozkrecenia i wyjecia silnika:crazyeye:
Ja juz prawie ryczalam. Ale nic, musze byc twarda. Popatrzylam blagalnym wzrokiem i zaprosili moj samochod na kanal.
Nie zeszlo wiecej niz godzine. Panowie dostali kaske za naprawe i kaske na piwo i pojechalam. Do Opola dojechalam o 15:20. Kolo 16 byla Gosia z Biba.
Porozmawialysmy i zapakowalysmy sie do samochodu. Biba plakala. W samochodzie ogolnie dol. Dzwiekow jakie wydawala nie da sie opisac, ale nie sadze ze to wina rozstania, raczej tego ze nie wiedziala co sie dzieje..
No nic, musialysmy jechac do Warszawy.
Droga Opole-Czestochowa koszmar. Biba mnie drapala, piszczala, drapala szyby... W Czestochowie usnela i wyjechalysmy na calkiem ladna droge.
Viris - 06-11-2006 19:50
Tak wygladalysmy w drodze:
http://images2.fotosik.pl/235/6e1be6f0adeca440med.jpg
http://images4.fotosik.pl/199/3a0b54e5dbdd3c8fmed.jpg
http://images1.fotosik.pl/244/27cc835df2cf22e9med.jpg
Do Warszawy dojechalysmy kolo 22. Caly czas bylam w kontakcie z Marta ktora juz nas oczekiwala. Martwila sie ze nie ma pieniedzy, ale powiedzialam ze mi wplaci na konto, ze sie nie spieszy. W koncu pies i dom dla niego najwazniejszy...
No i zajechalysmy. Fanta i Biba zapoznawaly sie na dworku poza domem, poza ogrodem.. W domu bawily sie, nie wygladalo to zle. Czasem pojawily sie zgrzyty.
U Marty :
http://images1.fotosik.pl/244/86b41d86de7d05ecmed.jpg
http://images3.fotosik.pl/235/491607165ef645f9med.jpg
http://images3.fotosik.pl/235/2c8fce0193f09873med.jpg
Musialam jechac do znajomej na nocleg, sobota caly dzien zajecia.
Po polnocy bylam na miejscu. Poszlam spac. Od rana smsy. Od Marty, ze one sie nie zgadzaja, ze jest zle, ze chyba bedzie musiala ja oddac.
odpisywalam, dzwonilam od razu kombinowalam co dalej. Ja udupiona na zajeciach do 19. Nic nie moge zrobic, koszmar.. telefony smsy, rozladowal mi sie telefon :mad: po wydziale szukalam kogos kto ma ladowarke, znalazlam! doladowalam, dzwonie dalej.
Jedyna sensowna mysla ktora przyszla mi do glowy byla Września!
No to najpierw Martyna - zapodzialam numer do Jacka.
ogolnie przedstawilam sytuacje. Roczna buldozka, brudzaca, chyba dominujaca, na ulozenie, dzisiaj przywioze...
No i sie zgodzili. Tylko zeby dac kase na utrzymanie, ulozenie gratis;)
No to mysle, w portfelu pusto, na koncie cos tam jeszcze sie znajdzie. Czekam na stypendium... no nic. Pisze Marcie ze przyjade wieczorem.
Spokoj, wreszcie dociera do mnie ze jestem na zajeciach ( byla gdzies 15). Nic nie jadlam (ostatni posilek niedojedzony w Opolu). No nic kawa na uczelni zla nie jest. Zjadlam kawe.. Kolo 18 zaczelam zle sie czuc, bylo mi8 slabo, mialam nudnosci,(i kilka innych ieprzyjemnych dolegliwosci, nie bede sie rozpisywac). Ledwo doszlam do toalety. Mysle - jak ja dojade. W Warszawie sypie snieg.
Poprosilam kolezanke zeby mnie odprowadzila do samochodu. Pisze do Marty ze nie dam rady dzisiaj. Nie dostarczony smses. Dzwonie na drugi numer. Odbiera. Mowie ze nie dam rady przyjechac, ze wymiotuje. Zebysmy sie umowily jutro.
Stanelo na tym ze nie da rady, mi sie poleprzylo, mowie dobra jedziemy dzisiaj.
Pojechalam do Marty po Bibe. Fanta z Biba umeczone, wydawaly sie spokojne ( jak dzwonilam do Marty to slyszalam ze sie zarly...)
No i wyjechalysmy. Jade na Poznan. Sniezyca, widocznosc koszmarna.. No ale jade.. spac mi sie chce. Mysle czy sie nie zatrzymac i nie przespac, spiworek mam. Ale nie, niue moge, dam rade. Sochaczew.. Dzwoni Martyna, mowi ze jesli mam blizej do Wloclawka to zebym jechala do domu, rano bedzie lepiej, mozna psy zapoznac itp W sumie tez o tym myslalam. Bo z Wrzesni do Wloclawka nie wiem jakbym wrocila...
No to skrecam. Z Sochaczewa na Wyszogrod, pozniej Plock i jestem u siebie. Jedziemy. Dzwonie do Arka, mowie ze jade z psem, zeby nie spal, pomoze mi.
Chwile po polnocy dojechalam. Zapoznanie na dworku. Klara oczywiscie radosc ze mnie widzi... zobaczyla Bibe i juz obrazona. Mowie, oho czyli sie nie dogadaja. Mala egoistka nie rozumie ze to jedna noc...
Ze wzgledu na brudzenie w domu stwierdzilam ze ja z Biba spie w naszym pokoju Arek z Klara w drugim. Biba zsikala sie na dywan. Klara ja zaczepia.
Wykompalam sie. No dobra. Kladziemy sie.
Viris - 06-11-2006 19:57
Tak bylo we Wloclawku:
http://images3.fotosik.pl/235/db048148c1a175f7med.jpg
http://images3.fotosik.pl/235/676ac8365d46e8f0med.jpg
Przed 6 rano. 4 godziny snu to ponoc malo:roll:
Klara w drugim pokoju zachciala poplotkowac z Biba. Oczywiscie tak zeby caly blok slyszal... No to wstaje. Prysznic, herbata, pakujemy sie. Nie biore Klary. Jedziemy tylko ja i Biba. 8:30 jestem w Gnieznie, nie chcialam pisac im o 7 ze juz jade, niech sobie pospia.. Pisze : robcie kawe, jade. Odpowiedz : Gdzie jestes? odpowiadam : W Gnieznie.
Dojechalam do nich chwile po 9.
No i teraz skrot, niech opisze Martyna z Jackiem. Bylam u nich do prawie 16.
Biba zostala przechrzczona na Yaris
Ja&Roniuś - 06-11-2006 20:08
Agato i Martyno obie jesteście niesamowite a przede wszystkim pozytywnie szalone. Kolejna bulwka uratowana :multi: i w cudownym kochającym domku :multi:
Wiola.od.Gacka - 06-11-2006 21:51
Czytam i nadziwić się nie mogę jakie mocne jesteście.
Sunia może chora jest trza by mocz do analizy oddać. Martynka będzie wiedziała co robić.
Moja Babinka choć wiekowa była i ze schronu to się nauczyła w awaryjnych sytuacjach w dwa miejsca robić w kibelku i na balkonie.
Jak się tylko przebudziła niekiedy 5 rano czasem 4 to ja w dresie lub piżamie leciałam na dwór i chwaliłam ją bardzo . Niekiedy na łóżko zrobiła.
Na noc o 24 szłam na dwór musiałam ja nosić z trzeciego piętra.
Jak jest u Martynki to najlepsze miejsce tylko kasy trza by dziewczynie uzbierać na konto kto może niech parę zł wpłaci jak tylko będę mogła to troche kasy wpłacę na konto Hebulkowe.
Pewnie na forach o tym napisać nikt nie będzie obojety na prośbę.
Anka
cocobull - 06-11-2006 22:38
Pamiętam dokładnie cały ten wątek o Bibie. Nie miała szczęścia biedaczka, ale teraz chyba będzie lepiej.
Viris, Ty jesteś niesamowita, tyle samozaparcia, a wszystko to dla dobra tej małej.:klacz: :klacz: :klacz:
Jeżeli potrzebna będzie pomoc finansową dla Martyny to ja w miarę możliwości takową deklaruję.
Viris - 07-11-2006 08:30
Przyznam sie szczerze ze w sprawie Biby/Yaris przejechalam prawie 1000 km. Przejechalam wiecej, ale byly tez w tym moje sprawy, ktore "odliczylam". Martynie i Jackowi zostawilam tez 100 zl na wstepne potrzeby. Ona nie ma nawet szczepien dobrze zrobionych.
Paliwo na transport kosztowalo 198 zl. Marta ( niedoszla wlascicielka) pisala ze wplaci na konto te pieniadze... ale nie wiem czy tak bedzie. Tak mi napisala, licze ze tak bedzie. Wiem ze psa nie dostala, ale czyja to wina? Ja w tym momencie jestem pod kreska. Wczoraj zfinalizowalam na Bazarku transakcje, zawieszki srebrnbej ze smokiem. Dzisiaj robie dziewczynom bizuterie. Musze za cos zyc. Wiec wszystkie pieniadze z Bazarku z rzeczy ktore obecnie tam wystawiam ida na pokrycie tego transportu. Ratuje mnie tylko jeszcze zwrot za naprawe samochodu (100 zl - samochod i tak by sie popsul, wiec rodzice obiecali mi oddac). No i czekam na stypendium. Ale kiedys za te stypendia mozna bylo sie utrzymac, teraz to moze buty na zime kupie..
Ciagle odsypiam te akcje. Za duzo stresu. Sytuacja prawie mnie przerosla... Okazalo sie ze wzielam psa i nie mam z nim co zrobic. Dziekuje Martynko i Jacku.
Joss - 08-11-2006 10:29
Niezłą miałaś JAZDE Viris:))))
Ani przez chwile nie wątpiłam, że Ci sie uda:)
No ale co sie nadenerwowałas to Twoje...mam nadzieje ze Yaris Ci usmiechem wynagradzała:) Temu psu nalezał sie odpoczynek od toksycznego czlowieka...nie ma wątpliowsci ze u Martyny i Jacka bedzie miala jak na Balearach lub innym wypasionym kurorcie:) Trzymam kciuki za powodzenie aklimatyzacji:) No a Tobie Viris nalezy sie wielki uscisk:*
martynka - 08-11-2006 17:11
A dalej było tak...
Miała przyjechać tylko na ułożenie, tymczasem... zobaczyliśmy ją... Ja na Jacka a on na mnie. nic... cisza... Rozmawiamy z Agatą i wpatrujemy się w sunie. Chwila namysłu i rozmowy sam na sam
-ona jestłaciata
-no, piękna
-chyba zostanie
-dobra, jeszcze nic nie mów Agacie
no i postanowione na 99.9%
Myślę że naasza Viriska domyśliła się szybko co knujemy :)
YAris nie jest chora, nikt po prostu nie miał czasu dla jej potrzeb i zabaw :(
Kasy nie potrzebujemy, mało tego Viriska dostaniesz od nas z powrotem te stówe i nie marudz.
Głupiomi Was prosić, ale jeśli naprawde chcecie nam pomóc to mogę miec jedna prośbe:
Potrzebujemy starą malutką kanapę albo coś małego w tym stylu z pojemnościa na 4 bulwy. Może być podniszczone, brudne i nieuzywane.
Zabrakło nam miejsca w łózku i musimy kupic jakies miniaturowe z komisu dla bulwek :) To właściwie wszystko czego nam do szczescia trzeba :)
teraz mamy go tak wiele.... biega po domku i chrapie :) hehe
Problem z wyrkiem mamy właściwie tylko jeden. Nigdzie nie mozemy takowego malucha znalezc. Jak macie cos takiego zbednego to pomóżcie.
a ja uciekam dalej do pracy bo zaraz spanielkus do strzyzenia przyjdzie a ja jeszcze nie przygotowałam sali na jutrzejszy zabieg takiej jednej suczki. uciekam i ściskam was mocno.
Viris - 14-01-2007 12:37
Wracajac do tematu Biby - Yaris.
Nie mam pojecia co mam zrobic z osoba ktora miala adoptowac Bibe.
Oto profil tej uzytkowniczki tu na dogo. Nie pojawia sie niestety od pazdziernika. http://www.dogomania.pl/forum/member.php?u=10151
Osoba ta zobowiazala sie do pokrycia kosztow podrozy suni. I to po tym jak zdecydowala ze jednak jej nie adoptuje. Dostalam 20 zl cudem jakims (brakowalo mi na parking strzezony w okolicy gdzie nocowalam nie mialam grosza przy sobie wiec tyle musialam dostac).
Jest tam numer gg ja wielokrotnie zwracalam uwage i przypominalam o zobowiazaniu w pokryciu kosztow. Przypominam - 198 zl.
Nie chce tych pieniedzy od nikogo innego tylko od niej, bo jesli ludzie nie umieja sie wywiazac z danego slowa to ja po prostu mam dosyc. Mam swoje zycie, mam studia, prace, kilka roznych hobby. Nie musze na prawde wysluchiwac ze jestem jakastam, ze nie wolno mi pomagac w adopcjach, ze to i tamto robie zle. Od kiedy zaczelam pomagac zawsze bylo cos nie tak.
Obiecalam sobie ze do czasu gdy Marta (czyli ta dziewczyna) nie odda tych pieniedzy to nie bede pomagac.
Ja na prawde nie mam sobie nic do zarzucenia, poza moja glupia ufnoscia w ludzi. A ona swoja nieodpowiedzialnoscia sprawila ze pies na dobe zostal na tymczasie a mozna mu to bylo oszczedzic, ze ja zamiast na zajeciach sie skupic myslalam co mam zrobic z psem ktorego nikt nie chce.
To jest ponad moje sily.
Poza zaplata za paliwo jest kilka innych spraw o ktorych niestety nie napisze na forum. Po pierwsze bo obiecalam komus, po drugie kilka osob moglo by dostac ataku serca jakby sie okazalo ze tak na prawde :angel:=:diabloti:
a wszyscy i tak :B-fly::klacz:
Co akcja adopcyjna to jakies jazdy. Nie kazdy wie bo dzialo sie to na innym forum i w zziwazku z inna akcja adopcyjna.. zostalam nazwana ptasim m..., moj TŻ w ogole nie udzielajacy sie na forach zostal zmieszany z blotem, tylko dlatego ze zamiast zarobic, to kase dalam na pewna akcje adopcyjna.. Na prawde mozna miec dosyc.
To chyba tyle ;)
Viris - 14-01-2007 21:08
Ok, widze ze na pomoc nie ma co liczyc. Bardzo mi to ulatwia sytuacje.
cocobull - 14-01-2007 21:47
Viris, a jakiej pomocy oczkujesz?
Naprawdę mimo szczerych chęci nie wiem jak Ci pomóc w tej sytuacji. I nie dziwię się, że jesteś zła.Dziewczyna nie wywiązała się z obietnicy, nie wpłaciła pieniędzy, okazała się po prostu nierzetelna i nieuczciwa.
Ale znając Ciebie ( nie osobiście, niestety, tylko z Forum) myslę, że jeśli koeljna bulwka będzie w potrzebie (oby nie) to i tak pomożesz.
Pozdrawiam
Viris - 14-01-2007 22:49
Chociazby rady... oczekiwalam.
misiaczek - 14-01-2007 23:45
Viris,z profilu tej Fantusi wynika,ze ona na bokserach się udzielała.Wprawdzie ma tylko 38 postów napisanych,ale może mogłabyś napisać na boksiach w off-ie,czy ktoś zna tę pannicę.A jeśli zgłoszą się tacy,to na pw,poproś o namiary do niej (jakis telefon czy adres).Innego wyjscia na znalezienie tej osoby chyba nie ma.
Viris - 15-01-2007 11:24
Ja wiem gdzie ona mieszka, mam do niej dwa numery telefonu.
No nic chyba tylko pozostaje w pwp napisac co z niej za ziolko. Nie bede sie przeciez kolejny raz prosic o kase ktorej ona i tak nie zamierzala nigdy oddac, mimo ze mam to w smsach zapisane.
Viris - 16-01-2007 21:38
No nic ja w takim razie macham do wszystkich lapka pozegnalnie. Nie bede pomagac juz wiecej, mysle ze nikt plakac po mnie nie bedzie. Kilku osobom w sumie mozna podziekowac bo przyczynily sie do tego ze rezygnuje. Rezygnuje tez calkiem z forum BF na dogomanii, po prostu coraz bardziej tu nie pasuje.
Tak wiec miłego..
planka - 16-01-2007 22:06
Bardzo, bardzo mi przykro
Agama - 17-01-2007 00:27
AGATO:lol: nie zartuj-mysle,ze to przez te wichury-wszyscy maja nie najlepsze humory i samopoczucie
wiosna juz niedlugo nadejdzie i sloneczko bedzie swiecic:multi:
Wiola.od.Gacka - 17-01-2007 21:07
Co będzie z szybkim kursem pozytywnego myślenia dla mnie. Jak mówiłaś do góry głowa i do przodu. Różnie bywa w życiu nieżal Ci będzie.
Czy już może jest lepiej przeszło Ci choć trochę.
Anka
martynka - 20-01-2007 00:08
Juz wytłumaczyc i tak nie damy rady,zrobisz jak uważasz, ale chcielismy podziekować za 3 wspaniałe adopcje....gdyby nie spotkały Ciebie nie spotkały by nas.....!!! Mamy 3 wspaniałe suczki (z adopcji od Viris) jeśli ktoś nie wie....i podziekowania dla reszty Wpaniałych Ludzi:multi: :multi: :multi: Którzy pomogli by dzieciaki miały nasz domek.....Dziękujemy:Jessiei z Gdańska, Margo z Warszawy, no i perełka na cześć samochodu Viris: Yaris z Opola:multi: :multi: :multi: JESSI,MARGO,YARIS- Dziekujemy!!!!!! za domek!!!!!Myslimy że Agata to bardzo wartościowy człowiek i chyba mieliśmy szczęście poznając JĄ!!!!! Dziękujemy!!!!
anutka - 20-01-2007 08:58
No tak, a o ciotce Anutce to już nikt nie pamięta... :)
Wiola.od.Gacka - 20-01-2007 16:49
Wszystkie dziewczyny pomagające w adopcjach są THE BEST.
Coś musiało VIRS zaboleć że podjęła taką decyzję .
Myślę że siła pomagania BF weźmie górę .
Anka
kidimidi - 29-02-2008 14:23
o proszę tyle razy widziałam Viris na wystawach i nigdy nie przyszło mi do głowy że to właśnie ta zuch dziewczyna.
A tak miedzy nami dziewczyny wszystkie współczujecie Viris ale czy któraś z was pomyślała żeby jakoś tej dziewczynie pomóc np.jakaś aukcja na rzecz Viris aby zwróciły sie jej koszta podróży.
Viris mam nadzieje że dalej pomagasz tym biednym psiaczkom.
Jeśli chodzi o mnie to możesz liczyć na moja pomoc.
BorsukWiosenny - 02-03-2008 01:53
o proszę tyle razy widziałam Viris na wystawach i nigdy nie przyszło mi do głowy że to właśnie ta zuch dziewczyna.
A tak miedzy nami dziewczyny wszystkie współczujecie Viris ale czy któraś z was pomyślała żeby jakoś tej dziewczynie pomóc np.jakaś aukcja na rzecz Viris aby zwróciły sie jej koszta podróży.
Viris mam nadzieje że dalej pomagasz tym biednym psiaczkom.
Jeśli chodzi o mnie to możesz liczyć na moja pomoc. Nie wiem do kogo Ty piszesz ale moze nie uogólniaj tak pochopnie.Dyskusja która prowadzić chcesz tyczy mojego psa Biba vel Yaris więc załóż osobny temat dla Viris, ale zostaw mojego psa.
Zrobilismy wszystko co mogliśmy najlepszego zrobić dal trzech adopcji pośrednio przeprwadzonych przez Viris: Jessi, Viki vel Margo, Biba vel Yaris, więc jeśli piszesz w tym temacie o bezduszności "dziewczyn" ogólnie to zmieńcie tytuł na "Aukcja Viris "Biba" nie bardzo mi się podoba wyciąganie tematu mojego psa któremu od prawie wkrótce roku będzie u mnie jak u pana Boga za piecem. Nie mieszajcie psa w to. Taka Twoja sugestia tu nie pasuje, nie pod takim tytułem.
Viris - 05-03-2008 11:29
Witaj kidimidi - ten wątek jest dość stary. Nie ma sensu go odgrzebywać. Kasa to nie wszystko i nie trzeba nic robić w tym temacie. Z resztą chyba już o tym sobie porozmawiałyśmy. Pozdrawiam ;)
Borsuk to wątek nie tylko o Twoim psie ale i o tym jacy potrafią być ludzie. Opisałam sobie to co leżało mi na sercu. I o tym napisała też kidimidi. Więc nie zabraniaj pisania w nim bo to śmieszne.
kidimidi - 05-03-2008 14:36
BorsukWiosenny - naucz sie czytać ze zrozumieniem.
BorsukWiosenny - 17-03-2008 23:27
Brakuje mi czasami cierpliwości - nie, zrozumienia. Lekcję cierpliowości biorę u słabego fachowca. Poszukam lepszego, nie martwcie się więc. Poleję się wrzątkiem - to powinno szybko zadziałać.
ewka8 - 18-03-2008 22:22
coś z wami borsuku nie tak, kochacie zwierzeta, nie rozumiecie ludzi, cieszę się , ze mój ukochany pies Dzin do was nie trafił