Archiwum
- Wygrane marzenia - po 3 latach walki Uciechów rusza pełną parą
- decyzja zapadla...moj kochany dobciu,jutro pozegnanie:(
- Lazy...(')
- amstaf wcale nie jest groźny
- KRWIAK U PONA
- Potrzebna pomoc - zatwardzenie!!
- Pojezierze Lubelskie - czy ktoś zna?
- Czy wasze jamniki są agresywne??
- Kamel - rudzielec,który stał się Duńczykiem i jego wspaniała rodzinka :)
- RAJKO 13.letni ONek odszedł 10.11.06 za TM [']
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- atanvarne633.opx.pl
Walki psów...
Berek - 27-03-2006 14:35
"Co zrobić? - ano zdecydowanie ograniczyc rozród psów, również w hodowlach rodowodowych, bo nie istnieje na tyle duże zapotrzebowanie na psy, aby wszystkie znalazły swoje miejsce na ziemi; a fakt, że schroniska sa przepełnione, nie zanczy ani, że należy psy zabijać ( no bo uśpienie jest chyba formą zabicia, nie??), ani że należy wydawać tylko albo (w nieco "delikatniejszej" formie to samo) przede wszystkim psy młode i "nieskrzywione" warunkami ekstremalnymi (a jako jedyny niepodważalny argument nasz "wyspecjalizowany autorytet" forumowy podaje praktyki francuskie, szwedzkie czy kanadyjskie - w sposób całkowicie bezmyślny); żadne zwierzę nie jest rzeczą i ma prawo do życia,"
Taaa, taaa...
Słowem - ograniczenie rozmnażania psów (" w ogóle" a nie tylko mieszańców i tzw. psów bezpapierowych) uzdrowi nam sytuację w przyszłości.
Tak za jakieś dwadzieścia lat.
A teraz mamy, co mamy: stłoczone i dopychane w kojcach kolanami psy w schroniskach, psy zagryzające się, zdychające z powodu chorób i urazów, wreszcie: dogorywające z głodu bowiem siedzą na przykład w boksie z psem silniejszym ktory ich do żarcia nie dopuszcza.
:angryy: :angryy: :angryy:
To jaka jest rada na dziś?
Może akcja p.t. wyprowadzamy te psy ze schroniska i wręczamy smyczki ludziom z łapanki - ot, dziś na ulicy Mickiewicza, jutro na Słowackiego :lol: - bo wszak zakładamy że nie mamy do czynienia z idiotami itd, same odpowiedzialne i rozsądne ludzie po tychże ulicach łażą toteż w sumie tylko na dobre im wyjdzie jak się im każe psią bidą ze schroniska zaopiekować.
Broń Boże nie usypiac, natura to humanitarnie wszystko załatwia, jak licho :angryy: a przy tym my rączek nie brudzimy i jesteśmy tacy dobrzy że zachwyt bierze.
Wystarczy tylko co rano zwłoki z kojców pozabierać i git.
:evil_lol:
To mnie rozczula, jak te wypowiedzi miłośników zwierzątek ktorzy na pytanie rwącego włosy z głowy kierownika schroniska przeznaczonego na 50 psów ktory ma ich tam raptem, bagatelka, 400: "co ja mam robić, nie dajemy rady!!??" odpowiadają głęboko humanitarnie: "nooo, sterylizacja, kastracja, i uświadamianie spoleczeństwa".
:lol: :lol:
ayshe - 27-03-2006 14:47
To mnie rozczula, jak te wypowiedzi miłośników zwierzątek ktorzy na pytanie rwącego włosy z głowy kierownika schroniska przeznaczonego na 50 psów ktory ma ich tam raptem, bagatelka, 400: "co ja mam robić, nie dajemy rady!!??" odpowiadają głęboko humanitarnie: "nooo, sterylizacja, kastracja, i uświadamianie spoleczeństwa".
:lol: :lol: :lol: Berek ja cie prosze ty mnie zapisz na liste swoich fanow:razz: .kyon-mozna sie z kims niezgadzac,atakowanie personalne to juz nie dyskusja, wymiana pogladow-to dowod na to ze cos nas przeroslo.i wtedy najlepiej ugryzc sie w jezyk.:roll:
Marmasza - 27-03-2006 15:16
Ponieważ często za przykład "bezsensownych" krzywdzących dla psów przepisów podawany jest Szczecin, to pozwolę sobie na kilka uwag:
1. Owszem w Szczecinie istnieje od trzech lat obowiązek wyprowadzania psów na smyczy i w kagańcu. Za nieprzestrzeganie tego przepisu można "zarobić" 200,- zł mandatu.
To prawda.
Ale:
1. Mamy w mieście dwa duże wybiegi dla psów.
2. Istnieje dużo miejsc (np. parków, nieużytków) nawet w centrum miasta, gdzie można spokojnie spacerować z psami (choć lepiej na smyczy). Na terenach odludnych (a takich nie brakuje) można (acz nielegalnie) spuścić psa ze smyczy.
3. Chodzenie z psem wzdłuż torów tramwajowych jest wolnym wyborem właściciela. Równie dobrze mogą pójść do parku.
Czyli nie jest (jak przedstawiają niektórzy uczestniczy forum) u nas gorzej niż gdzie indziej. Jedyną różnicą jest ten nieszczęsny obowiązek kagańca...
I na koniec - mieszkam w centrum Szczecina.
jaszczurka - 27-03-2006 19:05
Kvon chce ograniczyc rozrod psow, ale broni sie rekami i nogami przed tym aby prawo mu cokolwiek narzucalo, nakazywalo. A tak sie nie da bo ludziom nagle rozsadku nie przybedzie.
Czyli zakladasz, ze jesli cos ma przyniesc poprawe dopiero w przyszlosci, to lepiej nie robic w ogole nic wedle zasady 'a po nas chocby potop?'
A co Ty odpowiadasz? Co powinien zrobic ten kierownik Twoim zdaniem? Uspic 350 zwierzakow i zostawic te 50, na ktore schronisko jest przeznaczone?
Imo to wlasnie zabijanie zwierzakow, choc niekiedy moze byc uzasadnione, czy poprzez odstrzal czy uspypianie jest rozwiazaniem na 'tu i teraz' w ogole nie liczacym sie z ogolna poprawa sytuacji. Bo jesli nic sie nie zmieni w ustawodastwie, egzekwowaniu prawa i mentalnosci, to na miejsce tych uspionych/zastrzelonych psow wciaz beda przychodzic kolejne i kolejne. To jest worek bez dna.
puli - 27-03-2006 19:45
Nawet to kulawe prawo,które mamy nie jest egzekwowane.Byłam wczoraj na wyst. w Katowicach.Szczenięta na sprzedaż pod spodkiem stłoczone w klatkach tak,że leżały jedne na drugich,w bagażnikach a nawet w teczce(!).Obrazek standartowy niestety.A obok weterynarze,straż miejska,policja i nikogo to nie obchodzi.Jak zwykle...
kyon - 28-03-2006 04:20
personalny atak?? dobre! to może powiedcie mi, czym było to uporczywe wmawianie mi, ze a) bez zgody rodziców uszczęśliwiałem ich pociechy przy piaskownicy towarzystwem swoim i swojego pieska, podczas gdy wyraźnie powiedziałem, ze te kilka wizyt odbywało się z niekłamaną frajdą z obu stron; b) że "łamię" prawo, c) obrażam wszystkie babcie, bo użyłem słowa "histeryczne" (bez wsakzywanie na jakąkolwiek "jednostkę", którą miałoby to oznaczać; w takim kontekście wyr. "histeryczne babcie" znaczy wszystko, cokolwiek można pod nie podstawić, analogicznie do "myśliwi to bydlaki", a takie wyrażenia pojawiają się na tym forum cocdziennie i nikogo jakoś to zraża) - wobec czego jestem kawałem bydlaka, który sterroryzował dzieci, mamy i babcie w promieniu jakimś tam; grzeczne tłumaczenie, ze było odwrotnie, stało się tylko wodą na młyn dla mojej adwersarki, która bynajmniej nie zamierzała odpuścić; Mało tego, w poscie, który tak rozsierdził dumę mojej adwersarki ośmieliłem się skreślić kilka prościutkich uwag na temat mojego sposobu pracy z moimi psami; Oczekiwałem raczej jakiejś rzeczowej odpowiedzi i - nie ukrywam!- liczyłem nawet na małą fachową ocenę i wskazanie ew. co i gdzie poprawić; A tu - naskok na mnie że jestem terrorystą, bo do tego to się sprowadziło;
I teraz - proszę mi wskazać na: a) rzeczywiste zrozumienie tego, co napisałem, przez moją adwersarkę, b) dobrą intencję wyjaśnienia nieporozumienia, c) umiejętność wycofania się z oczywistej obelgi, jaką wobec mnie popełniła (nie ad personam?), i to dwukrotnie (wczorajszy post szacownej adwersarki wyjątkowo bezrozumnie tę obelgę potwierdzał);
Ale - nie po raz pierwszy obserwuję, że na tym forum sa równi i równiejsi; jedne "arumenty ad hominem" uchodzą za argumenty ad rem, a inne za nie ad rem (Kaśka, doceniam, ale nie podziwiam Twojej "wybiórczości" w ocenie; jeżeli to, co napisała moja szacowna adwersarka było "do rzeczy", a nie ad baculum, to masz szczególne poczucie humoru; odpowiem Ci prosto: wobec takiej "mocy" dyskusyjnej istotnie, jestem bezsilny, bo warunkiem dyskusji jest rozumienie jej przedmiotu -o czym sie mówi- i pewna kultura wnioskowań, a nie bełkotanie, co "moim zdaniem" - bez jakiejkolwiek dyscypliny rozumu, i to ewidentnie lżące w twarz; ba! zauważ łaskawie, ze moja szacowna adwersarka nie omieszkała mnie tu ordynarnie spotwarzyć; chyba że założymy, że na forum rozum ma zostać wyłączony; A swoją droga, te "odkrycia" Schoppenhauera są doceniane, ale niecałkiem oryginalne); "Socjalizowanie" dzieci z psem w przedszkolu za (podobno) całkowita zgodą rodziców i przy (podobno) absolutnym wykluczeniu ewentualnie nieprzewidzianego zachowania psa - jest zdaniem mojej ex-adwersarki "legalne", zaś to samo "socjalizowanie" (zupełnie spontaniczne) za całkowitą aprobata rodziców i dziadków z psami (żeby było ciekawiej, bywały tam rózne psy, również jeden amstaff!) w parku przy (nie "w") piaskownicy "legalne" już nie jest - jest "łamaniem" prawa (bez względu na to, co w tym użyciu termin "prawo" miałby znaczyć, gdyz moja ex-adwersarka nie raczyła zwrócić uwagi na rozróżnienie między "prawem" a doraźnym przepisem); Istotnie, takiej "siły argumentacji" nie umiem sie przeciwstawić (dlatego napisałem: "nie ten porządek semantyczny i logiczny"); Nie potrafię również przyjąć tak "życzliwej" intencjij mojej ex-rozmówczyni, z jaką odpowiadała na mój post o moim układaniu piesków; nie widziałem w nich nic, co miałoby na celu realne dobro -wobec psów i wobec ludzi- w jej pomysłach na nową legislaturę w szczególności; nic poza bezmyślnym usypianiem i tak dostatecznie skrzywdzonych stworzeń z jednej, a autorytarnym dyskredytowaniem potencjalnych ich właścicieli z drugiej strony- Dlatego napisałem "nie ten porządek moralny");
To wszystko składa mi się na bardzo smętny obraz naszej - że uzyję tego określenia (Kaśka, niechże to nie zdrażni Twojego zmysłu filozoficzno-retorycznego, który szczerze i bez ironii podziwiam) "społeczności" (społeczności ludzi skupionych w jakimś tam stopniu na sprawach psów); Bardziej "jakość nienawiści" przebija w "naszym" myśleniu o sprawach bądź co bądź ważnych, aniżeli "jakość miłości"; Bardziej optujemy za śmiercią, aniżeli za życiem; Stąd te jakże łatwe dyspozycje "usypiać", "zabraniać", "kastrować" - bez uwzględnienia skutków tychże dyspozycji; Stąd też pewnie mogłem sie spotkać z tezą, że pies nie ma prawa okazywać swoich emocji ("życia wewnętrznego"), bo te emocje są niebezpieczne; Po pierwsze - zakłada się tu "zło" natury zwierzęcej (Kaśka - kto tak nauczał? manichejczycy? dobrze mówię?) - a to jest bardziej po mojemu niebezpieczne niż samo okazywanie emocji u psa-; Po drugie - nie ma się co dziwić, ze pojawia się na tym tle teza, że również człowiek, który staje jakoś w obronie tychże niebezpiecznych zwierząt, również jest niebezpieczny; Nieważne, czy 'widziałem" go kiedykolwiek na oczy, czy nie; "Ja to juz wiem i koniec", co nie, Zbysiu? Wytnij mi kawałek mózgu, wtedy będziesz miał nade mną pełna kontrolę, nad moim całym życiem, życiem mojej rodziny (dzieci też mi pozabierasz?); W Szczecinie jest bardzo wielkiej sławy neurochirurg, może... kto wie (choć nie sądzę, aby zgodził się z Twoimi "osądami a priori"); Swoją drogą, Zbyszek, mam pdstawy, aby dopatrzyć się u Ciebie przerazających pokładów agresji na tym tle - i nie odbieraj tego "personalnie"; takie po prostu odnoszę jasne wrażenie; Pytasz mnie, czy chcę zobaczyć te wszystkie "złe" psy; Zauważ tylko, ze to są Twoje statystyczne numery; Nie zastanawiasz się nad przyczynami ich obecnej kondycji, widzisz je tylko przez pryzmat tego określenia "zwierzęta niebezpieczne"; Dodajesz jeszcze całkiem "po męsku", ze nie ma zainteresowanie dla "miłosierdzia samarytańskiego" ludzi, którzy do schronu przychodzą; No włąśnie - to jest istotny punkt problemu; Wiesz pewnie, ze nawet rośliny rosną lepiej, kiedy się do nich mówi łagodnym tonem, nie? takie "męskie" założenie, jakże prakgmatyczne, zapewne jest tak słuszne, jak konieczność błyskawicznych decyzji w warunkach wojny: nie ma czasu na "pierdoły", nie? Jak widzę, coś takiego, jak agresja i chęć dominacji jest Ci zupełnie obca; A teraz - czy chcę je zobaczyć? Widziałem stafforda amerykańskiego, odłowionego z psich walk; wziął go chłopak, którego wedle swoich kategorii musiałbys ocenić jako "dresiarza", pełnego "agresji" i nie dałbyś mu nigdy żadnego psa; Ten dresiarz rok pracował nad tym "złym psem", który mocno "sadził się" do ludzi; Pies przestał być "zły"; Ale zauważ, ze to nie był "numer statystyczny", to był konkretny pies, który dotąd zaznawał głównie nienawiści ze strony człowieka, w związku z czym miał bardzo konkretny - nie statystyczny- problem i wymagał konkretnego działania; Również ten pies, który wyszarpał mi kawał łydki, kiedy miałem sześć lat, nie był "numerem w statystyce" przychodni na Ostrawickiej - n.b. cieszącej się bardzo niedobrą renomą - był zaszczutym stworzeniem spędzającym swój koszmarny żywot na łańcuchu; Również lekarz, który mnie zszywał nie pytał o statystyki "problemu", które zapewne znał we właściwym dla siebie aspekcie; Dlatego być może staram się być tym "miłosiernym Samarytaninem", nie tylko dla psów zresztą; n.b. taki samarytanizm jest jak najbardziej twórczy i potrzebny, bardziej niż Twoje "oceny a priori" i pragmatyczny stosunek do "złych zwierząt"; Czy więc chcę je zobaczyć? Nie, bo nic nowego nie jesteś w stanie mi w ten sposób pwiedzieć; Nie przeczę, że istotnie, zdarzają się przypadki beznadziejne, kwalifikujące się do uśpienia ze względu na nienaturalną agresję - czy to ze strachu, czy to dominacyjną, choć ta druga nie przekreśla całkiem szans na resocjalizację, niemniej jednak trudno się nie zgodzić, ze takie beznadziejne przypadki się zdarzają; Ale nie znaczy to, że można je zasadnie generalizować, sprowadzając do statystyk);
Jaszczurka, nie zamierzam pisać żadnych elaboratów (ten jest ostatni) ani "odezw do narodu" "Nie jestem hetmanem wielkim i co do mnie nie należy, to nie moja głowa"; Regulacje prawne w tych kwestiach istnieją i to całkiem niezłe; Problem tylko w ich realizacji; Policja i sądy - to są odpowiednie instystucje od pilnowania porządku prawnego; To wystarczy poruszyć i wszystko zacznie działać; Żadne przepisy nowe niczego nie poprawią (a przy tych Waszych pomysłach dodatkowo pogorszą), dopóki policjanci będą omijać miejsca psich walk (ustawki), a czepiać się np. babci w parku za to, ze puściła luzem pudelka, albo prowadzi go na smyczy bez kagańca; Dlaczego nie chcecie zabrać się za egzekowanie kar za znęcanie się nad zwierzętami, tylko chcecie je obowiązkowo kastrować i usypiać -? A skutki medyczne kastracji? Dlaczego TOZ nic nie robi w przypadku, kiedy w rzekomej hodowli padają konie z zimna i głodu? Dlaczego brakuje schronisk w wielu gminach, a na ludzi, którzy zakładają -siłą rzeczy- prywatne schroniska nakłada się szereg ograniczeń a nawet kar a zarazem straż miejska podrzuca im bezpańskie psy? Czemu służą podatki, które płacimy "od posiadania psów", gdzie się podziewają pieniądze z nich uzyskane? To nie są kwestie "regulacji", których miałoby brakować;; to są kwestie ich egzekwowania; Wasze "nowatorskie" pomysły to "temat zastępczy", nic więcej, taki, jakich u nas wiele; Mydlicie oczy, i tyle; Co robić? O jednym już pwiedziałem: ograniczyć rozród psów również w tzw. hodowlach rodowodowych, cokolwiek miałoby to oznaczać niekorzystnego dla hodowców; Drugie - zlikwidować podatek za psa - bo to uderza po kieszeni -coraz mocniej- w związku z czym korzystniej jest nie mieć psa; Po trzecie zlikwidować niedorzeczne zakazy, takie jak "prowadzenie psa na smyczy w lesie"; po czwarte nie siać "psychozy zabijania", która dodatkowo pogłębia społeczne przekonanie że "pies" - to brzmi niechlubnie; Zasatanówcie się chwilę, co wniosłoby ustanowienie wymogu "pozwolenia na psa" - dodatkowe koszty i biurokrację, która jeszcze wzmoże zjawisko wywalania psów przy szosach, do schronisk tudzież "likwidowania" na wiele sposobów. Dlaczego oddanie psa do schronu jest takie bezbolesne? Dlaczego posiadanie psa i życie z psem jest czymś coraz silniej piętnowanym, a nieposiadanie w konsekwencji oznacza "wyższy stopień wolności" (a tyle będą znaczyć dodatkowe restrykcje);
Po któreś tam - karać ludzi, nie zwierzęta; I - nie dopatrywać się z uporem neurastenika "przestępcy" w każdym człowieku, który bez smyczy idzie z psem przy nodze;
A teraz - nie oczekuje Waszych odpowiedzi (nie chce mi sie tu więcej zaglądać)
pozdrawiam wszystkich, w tym szczególnie moją ex- interlokutorkę
KAŚKA - 28-03-2006 10:19
1. Piaskownica to nie jest dobre miejsce na zawiązywanie relacji pies - dziecko, chyba że ta piaskownica jest w Twoim ogródku i korzystają z niej dzieci Twoich znajomych. To że dzieci i rodzice byli zachwyceni Twoim psem to pewnie szczera prawda, ale mogły być też osoby, które z zabawy w piaskownicy zrezygnowały na widok Twojego psa i się ulotniły, grzecznie nie wyrażając swojej opinii na ten temat. Mogło tak być, choć nie musiało. Zważ też na to, że jakiś debil mający psa, nad którym nie panuje zobaczy, że z psami w takie miejsca inni chodzą, więc innym razem też na ławeczce przysiądzie. A tak na marginesie, to ja unikam spotkań moich psów z dziećmi z bardzo prostej przyczyny - polskie mamy mają talent do szukania winnych nieszczęść swych dzieci u innych. Wystarczy że dziecko upadnie na pupę a w okolicy będzie pies, to jest duże prawdopodobieństwo, że zaraz powie :"To był szok! Dziecko się psa przestraszyło" i zażąda jakiegoś zadośćuczynienia za szkody moralne. A przynajmniej Cię opier... Co innego przedszkole - tam wychowawca rozmawia pewnie z rodzicami o planowanym spotkaniu dzieci z psem i pewnie otrzymuje na to zgodę.
2. Co do fachowości Twojej adwersarki, to powiem, że bardzo ją szanuję. Podziwiam ludzi, którzy posiadają dużą wiedzę na jakiś temat i nie boją się (tak, nie boją się napaści) swoją wiedzą dzielić z innymi. To że Zofia przedstawia na przykład rozwiązania prawne dot. psów we Francji, to dla mnie rzecz interesująca. Bo ja prosta, banalna kobieta jestem i we Francji interesują mnie tylko poszukiwania miodu lawendowego w Prowansji. Więc jeśli ktoś może mi coś ciekawego przekazać, to bardzo się cieszę. I nie do końca jestem przekonana, czy Zofia potraktowała Cię kijem.
3. Co do manicheizmu to się nie wypowiem, bo wszelkie systemy religijne promujące ascezę odrzucam od razu, aczkolwiek dualizm natury człowieka, wiecznej walki dobra ze złem może być interesujący.
4. Co do znoszenia różnych zakazów, typu zakaz puszczania psów luzem w lesie, zniesienie podatku od posiadania psów, to się z Tobą nie zgadzam. Ale nie traktuj tego, Broń Boże, że Cię obrażam, spotwarzam itp. itd.
5. Psów w schronach jest za dużo. Bez radykalnych rozwiązań nie może się obejść i chyba się domyślasz, jakie koszmarne rozwiązania widzę niestety. Co wcale nie oznacza, że jestem za pozbawianiem życia innych istot.
Mrzewinska - 28-03-2006 11:50
Nawet to kulawe prawo,które mamy nie jest egzekwowane.Byłam wczoraj na wyst. w Katowicach.Szczenięta na sprzedaż pod spodkiem stłoczone w klatkach tak,że leżały jedne na drugich,w bagażnikach a nawet w teczce(!).Obrazek standartowy niestety.A obok weterynarze,straż miejska,policja i nikogo to nie obchodzi.Jak zwykle... Puli, to szalenie dla mnie wazne, nie masz aby jakiegos zdjecia???
Bo na wystawie w Rzeszowie - zimowej - dawalam kazdemu chetnemu sedziemu informacje o nowych przepisach, i zostal zawieszony w sieci apel do ZG - ze wskazaniem przepisow prawnych, ktore po zastosowaniu naprawde ten handel zlikwiduja.
Znajomosc tych nowych przepisow zawdzieczam jednej z Dogomaniaczek - dzieki raz jeszcze.
Naprawde mozna to zlikwidowac, raz jeszcze podniose te sprawe bezposrednio do ZG Zwiazku, tylko bardzo przydaloby mi sie zdjecie dokumentujace ze handel w Katowicach byl.
Zofia
Zbyszek - 28-03-2006 11:51
Kyon
Skoro jest to topik dotyczący walk psów, to na początek skupię się na tym amstaffie, którego rzekomo Twój znajomy „odłowił”. Pomijam stronę techniczną tego „odłowienia” ( wyciągnął go z ringu? Porwał z boksu? ), chodzi mi tylko o Twoje twierdzenie, że był to pies agresywny wobec ludzi. Nie mógł taki być. Bo psy walczące nie mają prawa być agresywne wobec człowieka. Walka psów, z udziałem psa agresywnego wobec człowieka, jest nie do zrealizowania pod względem technicznym. Nie ma po prostu możliwości wystawienia takiego psa.
Oskarżasz mnie o „statystyczne” podejście do psów. Ci, którzy mnie znają, pewnie pospadali z krzeseł ze śmiechu gdy to przeczytali. Ale nie mam zamiaru licytować się z Tobą. Każdy pomaga w zakresie swoich możliwości i chwała mu za to, ale nie widzę podstaw do Twojego wywyższania się z powodu tej Twojej pomocy.
Zgadzam się z Tobą, że wiele agresywnych psów, które są w schroniskach, można by resocjalizować. Ale kto to ma robić? Skąd schronisko ma wziąć pieniądze na pracę psychologa, czy behawiorysty? Taka praca wymaga wielu tygodni a nawet miesięcy pracy. I to pracy z jednym psem, a w kolejce czeka ich dziesiątki (setki?)
Nie jestem bezdusznym pragmatykiem. Ale jeśli chodzi o problemy związane ze schroniskami dla psów, już dawno stałem się realistą.
Patrząc na przepełnione schronisko, nie zastanawiam się jak pomóc jednemu psu, zastanawiam się jak pomóc choćby tej części psów, które nie mają spaczonej psychiki i mogą trafić do „statystycznego” domu, gdzie potencjalni właściciele nie będą mieli z nimi poważniejszych problemów. Zastanawiam się, jak pomóc tym psom, których szanse na adopcję są na tyle nikłe, że najprawdopodobniej będą skazane na dożywotni pobyt w schroniskowym boksie. I nie chcę, aby ten ich pobyt był uzależniony od tego jak długo wytrzymają w tych warunkach. Jak długo sobie dadzą radę.
Naprawdę, gdybym zobaczył jakieś światełko w tunelu, które pozwoliłoby na rozwiązanie problemu przepełnionych schronisk, przy pomocy tylko „białej strony” miłości do zwierząt, na pewno zacząłbym o tym krzyczeć na cały kraj. Ale niestety, na dzień dzisiejszy, musi istnieć również „czarna strona” tego uczucia. I to jest właśnie ten wybór, o którym pisałem.
Baśka - 28-03-2006 12:59
... Po drugie - nie ma się co dziwić, ze pojawia się na tym tle teza, że również człowiek, który staje jakoś w obronie tychże niebezpiecznych zwierząt, również jest niebezpieczny; Nieważne, czy 'widziałem" go kiedykolwiek na oczy, czy nie; "Ja to juz wiem i koniec", co nie, Zbysiu? Wytnij mi kawałek mózgu, wtedy będziesz miał nade mną pełna kontrolę, nad moim całym życiem, życiem mojej rodziny (dzieci też mi pozabierasz?); W Szczecinie jest bardzo wielkiej sławy neurochirurg, może... kto wie (choć nie sądzę, aby zgodził się z Twoimi "osądami a priori"); Swoją drogą, Zbyszek, mam pdstawy, aby dopatrzyć się u Ciebie przerazających pokładów agresji na tym tle - i nie odbieraj tego "personalnie"; takie po prostu odnoszę jasne wrażenie; Pytasz mnie, czy chcę zobaczyć te wszystkie "złe" psy; Zauważ tylko, ze to są Twoje statystyczne numery; Nie zastanawiasz się nad przyczynami ich obecnej kondycji, widzisz je tylko przez pryzmat tego określenia "zwierzęta niebezpieczne" ... A tak statystycznie, Kyon, ilu zwierzakom uratowałeś życie lub skróciłeś im cierpienie? Tak sam z siebie, bez dobroczynnej ingerencji neurochirurga?
asher - 27-04-2006 19:53
O ja cię! Taka dyskusja mnie ominęła :evil_lol:
W zasadzie wszystko już zostało powiedziane w bardziej lub mniej kulturalny sposób (jak zwykle :lol: ), więc mam tylko jedno pytanie do Zofii Mrzewińskiej: co to są "bzdziny"??? :lol:
puli - 27-04-2006 20:10
:lol: :lol: :lol: :lol: Wg mojej babci to jest to co się gwałtownie ulatnia z ssaka jak ma wzdęcia,ale nie wiem czy to prawidłowa interpretacja
asher - 27-04-2006 20:59
O żesz... :lol: Nooo, wyjasnienie dośc logiczne, że też mi sie nie skojarzyło :roflt:
puli - 27-04-2006 21:08
;) :lol: :eviltong: Może w W-wie to się inaczej nazywa a my lajkoniki jesteśmy
Strona 9 z 9 • Zostało wyszukane 596 postów • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9