Archiwum
- Rumunia - Baia Mare
- wilczarze w Tulln na wystawie europejskiej
- jedzonko dla szczeniaka husky
- Ile spacerów dla 3 -miesięcznego Goldena?
- Problem Ze Szczeniaczkiem =(
- Finlandia
- amstaf wcale nie jest groźny
- Coniedzielne spotkania
- Skakanie i podgryzanie
- ***=Gordi=*** Golden Retriever :)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolejkielecka.xlx.pl
Serwo zasnął...
irma - 20-07-2006 10:17
Pewnie każde z nas widzi ją do dziś trochę inaczej. Jak miało się szczęście być posiadaczem tak wspaniałego, nie waham się powiedzieć ludzkiego (w najlepszym tego znaczeniu) psa, to chyba nieuniknionym tego skutkiem jest projektowanie na niego tych cech, które sami uważamy u siebie za najlepsze czy najbardziej pożądane. Dla mnie zawsze będzie najbardziej niezależną, ale i czułą, zważającą na innych, wyjątkową osobą. Kochałam jej upór, wytrwałość i autonomię. Widziałam, naprawdę, że ma poczucie humoru. Że tak jak i ja, nie lubi zbyt głośnego i licznego towarzystwa, że jest nieśmiała i refleksyjna. Że boi się ludzi i psów. Nie umiała bawić się z innymi przedstawicielami swego gatunku i unikała z nimi kontaktu, na spacerach nigdy do nich nie biegała, niekiedy nawet przed którymś uciekała i świetnie ją rozumiałam. Czasem niezdarnie podchodziła do jakiegoś pieska i coś tam próbowała z nim wykręcić, ale różnie to bywało. Była jednak ciekawa świata i nie unikała nowości. To był taki typ towarzyskiego samotnika, ktoś, kto jak już podaruje komuś serce czy przyjaźń, to jest dla niego na zawsze, ale nigdy sam nie szuka aktywnie pierwszego kontaktu. Projekcje? Nie wiem, trzeba by zapytać pozostałych. Nie chowała urazy, nigdy długo się nie gniewała, zawsze wolała zdobyć się na wysiłek wybaczenia niż pogrążać się w trudzie pamiętania krzywd i aktualizowania listy swoich nieodwzajemnionych zasług.
Dla właściciela psa to, o czym teraz napiszę będzie stwierdzeniem trywialnego faktu. Ale tego, kto traktuje zadziwiającą w bezpośrednim kontakcie cechę, jaką jest niczym niezmącony psi brak wszelkich uprzedzeń, co do wyglądu i poziomu inteligencji ludzi, jako rzecz daną raz na zawsze i tak oczywistą, że niewartą docenienia, nie zawaham się nazwać głupcem.
Malwa nigdy nie zajmowała się takimi nieistotnymi szczegółami, jak to czy ktoś był gruby czy chudy, mądry czy głupi, lubiany, popularny czy nie. Nie interesował jej czyjkolwiek stan konta, marka ubrania, oceny w szkole czy sukcesy na polu zawodowym. Nie obchodziło jej zupełnie, czy ma się dobrze poukładane w głowie. Wydobywała z człowieka istotę rzeczy- znaczenie miało to, czy jest czuły, czy lubi się dzielić z innymi tym, co ma, czy obchodzi go coś więcej niż on sam.
Sprawiała, że choć przez moment, czułeś się ważny, wartościowy i kochany. W jej towarzystwie, nieważne, że psim, znajdowałeś pełnię uwagi oraz niezmącony nieistotnym brzęczeniem rzeczywistości spokój w pełnej akceptacji tego, co sobą reprezentujesz. Dawała to cudowne poczucie, że nie jest się samemu, że jest ktoś- taki ciepły, kochany i nie oczekujący niczego w zamian (chyba, że w okolicy było coś do jedzenia), komu nie jest wszystko jedno, jak się czujemy. Dla niej liczyło się tu i teraz- właśnie z tobą, z nikim innym. To niesamowite uczucie bycia chcianym w aktualnie przejawianej postaci i kondycji, stawiało na nogi i pozwalało otrząsnąć się ze wszystkiego. Wyciszała, pozwalała wczepić się w swoje ciepłe istnienie i nabrać dystansu do wszystkiego, co gdzie indziej. Jednocześnie samym byciem i obowiązkami z tym związanymi nie pozwalała pogrążać się w bezruchu i oddalać zbytnio od spraw tego świata. Swoją obecnością wymuszała szczątkową chociaż aktywność i celowe działania, nawet tak trywialne jak zatroszczenie się o jedzenie dla niej czy wyprowadzenie na dwór. Był taki okres w moim życiu, że tylko to chyba trzymało mnie jeszcze w pionie i doceniałam to zawsze, zupełnie nie mając pojęcia, czy kiedykolwiek jej to wynagrodzę. Kiedyś dałyśmy jej nowe życie, dom, a ona dawała nam co dzień punkt zaczepienia, jakieś zadanie do wykonania- nieistotne, że małe czy rutynowe.
Teraz będzie już tylko łzawo i pretensjonalnie. Ale w życiu też tak bywa- to jedyne usprawiedliwienie egzaltowanego tonu, który przybiera ta kiczowata chwilami opowieść
Odeszła od nas stanowczo za wcześnie, ale nigdy nie byłoby właściwej pory. Niestety, nie było to łatwe rozstanie, ani dla niej, ani dla nas. Rozwinął się kolejny guz, który zaczął uciskać na drogi rdzeniowe. Po kolei porażeniu ulegały poszczególne funkcje życiowe- jakby ktoś powoli wyłączał psa. Najpierw przestała chodzić po domu, potem trzeba było ją znosić na spacery, podczas których tylko stała chwiejąc się pod klatką. Robert wynosił ją kilka razy dziennie i robiłby to latami, gdyby nie to, że pewnego dnia przestała jeść, potem pić, a przez ostatnie dni nawet siusiać. Leżała na kanapie w dużym pokoju i smętnie wodziła za nami wzrokiem, jakby wiedziała, że odchodzi i żegnała się z nami. Kilka ostatnich dni jej życia spędziłam nie wychodząc z domu. W końcu, uznaliśmy, że nie ma sensu dłużej jej męczyć, gasła w oczach i coraz bardziej cierpiała z bólu, tracąc świadomość. Powoli przestawała rozróżniać nasze intencje, zdarzyło się, że mnie ugryzła. Zrozumieliśmy, choć bardzo długo się przed tym broniliśmy, że to już koniec i naszym wobec niej obowiązkiem- ostatnim- jest umożliwić jej łagodne przejście do psiego nieba. Weterynarz przyszedł pewnego poniedziałkowego, styczniowego wieczoru, żeby ją uśpić. Myślałam, że po zastrzyku będę mogła ją jeszcze przytulić, spojrzeć w oczy i powiedzieć, jak bardzo ją kocham- że dziękuję jej za tę wspólną podróż przez połowę mojego życia. Mama trzymała na kolanach jej pysk i coś tam szeptała do ucha, Tata złapał ją za nogę, tak jak pokazał doktor, który zaraz potem wstrzyknął jej w żyłę jakiś brązowy płyn- i po chwili już jej nie było. Nie zdążyłam, ale mam nadzieję, że ona i tak to wiedziała czy czuła. Ja nie mogłam uwierzyć, że to już, że ona nie żyje- widziałam przecież wyraźnie, że oddycha i tylko tak leży sobie z zamkniętymi oczyma. Położyłam się na niej i płakałam jej w kark. Była taka ciepła.
Wtedy raz jeden jedyny widziałam jak mój tata płacze. Nawet odchodząc, już prawie nie będąc dawną sobą, Malwa oddała nam przysługę. Połączyła nas w cierpiący, ale razem- ulotnością wydarzenia trwający- organizm. Od dawna już nie byliśmy rodziną w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ale dzięki niej, ten jeden z nielicznych razów poczułam jak już dawno nie, że nią jesteśmy. W czarodziejskiej, swą czarną niesamowitością chwili, wspólnego bólu i troski wszyscy zapomnieli o tych wzajemnych pretensjach i urazach, połączeni magią miłości do psa. Gdzieś tam daleko, za siedmioma górami, za siedmioma morzami i jednym ogromnym oceanem, w rzeczywistości o znacznie przesuniętym czasie i przyjaznym klimacie, Maja zaczynała właśnie świętować urodziny swego ukochanego. Nigdy jej o to nie pytałam, ale jestem pewna, że coś poczuła- dzwoniła pytać o Malwę zaraz potem.
Pochowaliśmy ją w jej ulubionym lasku, oddalonym o jakieś 30- 40 km od domu, tam gdzie z rozkoszą taplała się w wodach Raduni, biegała i w ogóle była zadowolonym z życia psem. Padał śnieg, grunt był twardy. W świetle reflektorów tata i Robert mozolnie kopali- czy też wyrąbywali w zmarzlinie- dół. Milczeliśmy. Ciszę lasu zakłócały nieregularne odgłosy łopat rozbijających zamarzniętą ziemię, które wraz z warkotem silnika samochodu, tworzyły jakiś pokręcony marsz żałobny. Wrzuciliśmy Malwie do grobu wszystko- posłanie, kocyki, ukochane zabaweczki, smycz, obrożę. Jeszcze gdy wyciągaliśmy ją z bagażnika, wydawało mi się, że drgnęła, sprawdzałam, czy może jeszcze żyje. Nie zapomnę odgłosu spadającej na nią ziemi. Jeździmy tam do dziś, chociaż nie wiem po co.
Malwa cały czas nam towarzyszy i jest z nami- odwiedza mnie i moją siostrę we snach, przychodzi do nas w ciemnych nocnych godzinach i obie czujemy ją wtedy mocno przy sobie. Patrzy na nas i otula swoją obecnością o specyficznej woni. Pozostała wierna nawet tam, gdzie teraz jest. Mówimy o tym tylko między sobą, no bo kto by w to uwierzył- po co narażać się na zamianę niezwykłości w śmieszność?
Jestem wdzięczna losowi, że postawił ją na naszej drodze. Dziękuję Ci Malwa, że byłaś z nami- naprawdę niezła suka z Ciebie była. Pusto tu bez Ciebie, a jest to taka luka, której nie da się niczym zapełnić, w moim sercu zawsze masz swoje miejsce, bo już nie będzie takiej jak Ty. Piesku mój bury- ufam, że jeszcze się spotkamy. Zanim to nastąpi, to pewnie za lat parę, pójdę jeszcze do schroniska z dwoma takimi chłopcami, których nie zdążyłaś poznać i będę im kibicować w tym, żeby znaleźli sobie swoją Malwę.
http://img322.imageshack.us/img322/1230/lapa6oh.jpg
Nie jestem najlepsza w wyrażaniu uczuć, więc posłużę się na koniec Przyborą:
Wrzesień jak dywan,
jakich nie bywa
często ostatnio –
płowo-zielony
dywan zdobiony
słońcem dostatnio.
Pejzaż gorący
rżysk i stygnących
gwiazd w zimnym niebie –
smutku, co zawisł
kluczem żurawi –
pejzaż bez ciebie.
Dzień za dniem,
sen za snem,
pełnia i nów,
i słońce znów.
Noce i dni
wciąż nazbyt ładne –
zmierzchy i
świty bezradne.
Rower zmęczony
płosząc gawrony
sunie drożyną.
Jedzie listonosz –
już pod czerwoną
jest jarzębiną.
Na skwar narzeka,
ma tylko przekaz –
złotych sto dziewięć !
Tą samą drogą
wraca. Nikogo.
Pejzaż bez ciebie.
Dzień za dniem ... itd.
Dzień za dniem,
sen za snem,
pełnia i nów,
i słońce znów.
Noce i dni
wciąż nazbyt ładne –
zmierzchy i
świty bezradne.
Na horyzoncie
topi się słońce
w złocie czerwonym.
Rzeką nadpływa
siwa flotylla
mgiełek wieczornych.
Idę przez pole
gdzie dwie topole –
drzewo przy drzewie –
patrzą z wysoka
w przestrzeń jak otchłań –
pejzaż bez ciebie.
Dzień za dniem... itd.
Dzień za dniem,
sen za snem,
pełnia i nów,
i słońce znów.
Noce i dni
wciąż nazbyt ładne –
zmierzchy i
świty bezradne.
Chyba to sprawił
wrzesień, że prawie
nic już nie czuję.
Słucham, jak teraz
upał zamiera,
ciszą pulsuje.
Pewno ci dobrze
gdzieś o tej porze,
pewno przyjemnie.
A wokolutko-
pejzaż bez smutku
pejzaż beze mnie.
Noce i dni
O których nie wiesz
jesień i
pejzaż bez ciebie.
tak moja Anna skończyła opowieść o Malwie
i dalszego ciągu nie będzie
Kasie - 20-07-2006 13:20
Nie chcę niczego komentować.
Dziekuję za tą piękną opowieść. Dzięki niej Malwa żyje do dzisiaj. I tak już będzie.
masienka - 20-07-2006 13:42
Co bym nie napisala i tak bedzie to zbyt malo... Zycie pisze scenariusz a Wy potraficie go pieknie ubrac w slowa...
irma - 20-07-2006 15:04
Malwa zostawiła mi godną seibie reprezentację - Jaskra
i ciągu dalszego opowieści o Malwie nie będzie, ale kiedyś będzie opowieść o Jaskrze
da-NUTKA - 20-07-2006 16:38
Dziękuję...................
Danka
modliszka84 - 20-07-2006 19:55
:placz: :placz: :placz:
Wiedźma - 21-07-2006 11:03
"-Alik umarł, sam to zawsze powtarzasz. Jeżeli ktoś umarł i jest już w niebie, to nie można...
-Wiem, że umarł. Co ty sobie wyobrażasz? Że zapomniałem o tym? Ale na miłość boską, jeżeli ktoś umarł, to jeszcze nie powód, żeby go przestać lubić (...)"
J.D. Salinger, Buszujący w zbożu
brazowa1 - 21-07-2006 17:15
Cos wesolego teraz.
HA! A ja widzialam Serwo na zywo :)
Pewnie niektorzy beda mi zazdroscic ;)
irma - 22-07-2006 18:19
a to fotorelacja z pewnej przemiany
http://img57.imageshack.us/img57/6171/serwo1kp6.jpg
http://img114.imageshack.us/img114/9023/serwo2mp6.jpg
http://img59.imageshack.us/img59/2306/serwo3ab5.jpg
http://img146.imageshack.us/img146/7542/dsc09072ou8.jpg
irma - 22-07-2006 18:52
no i obiecane .... buty Serwa czyli para butów, która składa się z 4 sztuk
http://img209.imageshack.us/img209/5931/dsc08980eh2.jpg
http://img209.imageshack.us/img209/5412/dsc08981lj7.jpg
http://img117.imageshack.us/img117/851/dsc08982ec2.jpg
Zosia4 - 22-07-2006 18:55
Ale cudeńka. No nie mogę - prawdziwe butki :loveu:
irma - 22-07-2006 19:03
Ale cudeńka. No nie mogę - prawdziwe butki :loveu: no tak
Zosia butami się zachwyca ...
a pies ?
Wiedźma - 22-07-2006 19:04
Przemiana Serwa nadzwyczajna.
Butki - prześliczne.
Gdzie można je kupić? Moja biedusia źle znosi sól miejską w czasie zimy.
Wiedźma - 22-07-2006 19:06
...ale jako osiołek jest rozczulający...
irma - 22-07-2006 19:07
nie wiem gdzie można kupić dokładnie takie bo Serwo dostał je w paczce z Niemiec
ale w naszych zoologicznych też można kupić (tyle, że nie są z wężowej skórki)
Zosia4 - 22-07-2006 19:07
A pies ma dzisiaj swoje święto - to już setna strona. Irma - upiekłaś tort ?
Na temat Serwa "przed" i "po" to po prostu nie wiem co napisać. Wystarczy obejrzeć zdjecia. Chociaż widziałam je już dziesiatki razy, to nadal wydaje mi się to nie do wiary.
Uściskaj go ode mnie. I to zaraz !!!
masienka - 22-07-2006 23:11
Irma, to Ty masz trzy dlugowlose onki??:crazyeye: :loveu: oczom nie wierze:mdleje:
irma - 23-07-2006 10:38
http://img113.imageshack.us/img113/5636/dsc08998bs7.jpg
http://img113.imageshack.us/img113/397/dsc09005ra5.jpg
http://img113.imageshack.us/img113/4830/dsc08996fm2.jpg
http://img479.imageshack.us/img479/4013/dsc09008qo8.jpg
http://img479.imageshack.us/img479/8449/dsc09009qy4.jpg
irma - 23-07-2006 10:39
http://img479.imageshack.us/img479/7562/dsc09019aq3.jpg
http://img479.imageshack.us/img479/4312/dsc09032hf0.jpg
irma - 23-07-2006 10:41
http://img146.imageshack.us/img146/6136/dsc09049ro1.jpg
http://img479.imageshack.us/img479/3638/dsc09050cr6.jpg
irma - 23-07-2006 10:42
nie ma Teosia – zajmę się Piegusem
http://img146.imageshack.us/img146/5037/dsc09069zp8.jpg
o rany czego on chce ?
http://img233.imageshack.us/img233/5573/dsc09070eo7.jpg
opiekuje sie mną
http://img235.imageshack.us/img235/1692/dsc09078pn6.jpg
http://img46.imageshack.us/img46/2136/dsc09079tp0.jpg
irma - 23-07-2006 10:43
http://img231.imageshack.us/img231/2963/dsc09087dr6.jpg
http://img479.imageshack.us/img479/9669/dsc09097nb0.jpg
http://img211.imageshack.us/img211/6016/dsc09096tu2.jpg
http://img233.imageshack.us/img233/5475/dsc09095wi8.jpg
da-NUTKA - 23-07-2006 10:54
Ależ mu sierść pięknie odrosła :lol: . Cuuuuuuuuudny jest
Danka
Wiedźma - 23-07-2006 11:03
No istna arkadia!
Dabrowka - 23-07-2006 11:28
Wygląda na to, że Serwo odkrył u Irmy swoje powołanie - jest w pełni profesjonalną niańką dla szczeniąt... :loveu:
http://img235.imageshack.us/img235/1692/dsc09078pn6.jpg
Przemiana jest rzeczywiście niesamowita.
No i w ogóle, że tak powiem z zachwytem ;)
kiwi - 23-07-2006 11:31
ale serwula piekny!!!
Rauni - 23-07-2006 21:26
Ale fajnie :) Serwo wygląda świetnie i jak wspaniale, że jako starszy doświadczony pies może uczyć smarków i opowiadać im psie historie :) Od razu mi się uśmiech na twarzy pojawił, jak popatrzyłam na te zdjęcia.
Tiger - 23-07-2006 23:06
Jejku.....Irmo.....Jaki on CUDNYYYYYYYYYYYYY !!!!!!!!!!!!!!!!
Aż trudno uwierzyć.....naprawdę....
Ech Irmo, jak ja bym chciała cię uściskać....:calus:
irma - 24-07-2006 00:01
no to mnie wyściskaj
a ja Serwusia od Ciebie wymiziam
oktawia6 - 24-07-2006 02:52
http://img479.imageshack.us/img479/4312/dsc09032hf0.jpg
dawno mnie tu nie było:oops: ale w pierwszej stronie pomyśłałam sobie, że Irma wzięłaś jakiegoś Onka:-o a to obrośnięty Serow/Hetman szok:crazyeye: :-o ale jaki pozytywny:eviltong: :multi: :p
irma - 24-07-2006 06:41
no to nadszedł czas na jakąś opowiastkę z życia mojego zwierzyńca
czy wiecie jak to było z Lotnikiem ?
otóż historia Lotnika zaczęła sie o d Irmy
a właściwie od Soni
jeszcze nie jestem gotowa do opowieści o Soni i o tym jak odeszła za Tęczowy Most
ale po dniu, w którym zamieszkała tam, gdzieś, gdzie wszystkie stworzenia są szczęśliwe nie mogłam pogodzić się z jej śmiercia i z bezsensem tej śmierci
ale wiedziałam, że przyjdzie taki dzień, w którym będę chciała, żeby w moim domu merdał jakiś ogon.
W dwa tygodnie po śmierci mojej Sonieczki pojechałam na dosyć ważne dla mnie spotkanie do firmy, w której zginęła Sonia. Tzn. Sonia zginęła obok budynku tej firmy a dziewczyny, sekretarki, asystentki widziały śmierć mojej suni i nawet usiłowały mi pomóc. Ale Soni juz pomóc nikt nie mógł.
A więc byłam na tym spotkaniu. W trakcie jakiejś wypowiedzi otworzyły się drzwi i sekretarka zapytała czy będzie przerwa. Wszyscy się zdziwili, gdyż nigdy dziewczyny nie ośmielają się nawet zajrzeć do sali w trakcie spotkań (poza podaniem napojów, oczywiście) ale natychmiast pomysł spotkał się z entuzjastycznym aplausem obradujących.
Wyszłam na korytarz a tam stał wręcz tłum ludzi - wszystkie sekretarki, asystentki, pan, który coś w firmie robi a na schodach siedziała ok. 10-cio letnnia dziewczynka i w koszyku miała dwa śliczne rudo-biale kotki. Ubrana byłam w pomarańczową garsonkę i natychmiast dziewczyny stwierdziły, że kot idealnie pasuje do mojego żakietu. I w ten to właśnie sposób pojawił się w moim życiu kot Rufus. Imię nadała mu moja córka, a właściwie zdecydowanie zareagowała na brak imienia i oznajmiła swoim dzieciom, że kot babci nazywa się Rufus. I tak Rufus został Rufusem. Minęło kilka miesięcy. Rufus rósł i dawał nam się we znaki. Energia go rozpierała i żaden pies nie zniszczył mi tylu różnych rzeczy co ta mała ruda kuleczka pełna witalności. Przayszedł luty 2005 r. Rufus był juz 7-mio miesięcznym kawalerem, który zawarł już z znajomośc z Jaskrem i lubił się z nim bawić. W lutym rozchorowałam się i zaczęłam buszować po internecie. Kiedyś sprawdzając czy wilczarz irlandzki i chart irlandzki to ta sama rasa natknęłam się na hodowlę Salutaris pod Białymstokiem. Na stronie www tej hodowli po raz pierwszy w życiu zobaczyłam HOVAWARTA. No i od tej chwili wiedziałam - muszę mieć sukę hovawarta. Po prostu muszę. Bo hovawart czarny podpalany (są jeszcze czarne i płowe) wyglądał jak moja Sonia. Nie był identyczny ale bardzo mi Sonieczkę przypominał. Trzy tygodnie szukałam suni do kupienia. I w końcu znalazłam właśnie w hodowli Salutaris. 11 marca 2005 r pojechaliśmy po naszą Irmę. Śnieg, deszcz, gołoledź - nic nie było w stanie mnie powstrzymac. I tak właśnie Irma, cudna sunia hovcia weszła w życie hani. Nie jest z wyglądu podobna do Soni - i całe szczęście. Sonia to Sonia a Irma to Irma.
Zapisałam się do klubu hovawarta i zaczęłam pisać na formu rasy. I tam właśnie któregoś dnia dowiedziałam się o dogomanii. A był to lipiec 2005 r. i mieszkał juz nami Jaskier. I zaczęłąm zaczytywać się we wszystkich wątkach i oczywiście ryczeć cały czas nie mogłam przestać. I przeczytałam list od Lotnika, a ponieważ w tzw międzyczasie przeprowadziłam się do domu pod Gdańskiem pomyślałam sobie, ze wyrok 9-ciu lat schroniska to chyba za dużo jak na takiego małego Lotniczka a ja mam warunki na następnego psa.
Kar0la - 24-07-2006 09:58
O rany jeaki Sewuś się zrobił boski. To jest przemiana roku!!! Co tam roku dziesięciolecia przynajmniej!!!:loveu::loveu::loveu:
A buty ma jak prawdziwy elegant. Zrób mu kiedyś w nich zdjęcie.:lol:
Kasie - 24-07-2006 12:05
Kiedys przez przypadek trafiłam na Twój początek Haniu na dogomanii (wątek o Lotniku). I ktoś napisał, że Ty i córka to dobry zaczątek dogomaniaczek. No i miał racje.
Serwo jest szczęśliwy i nikt nie może miec wątpliwości. On już chyba nie pamieta tamtych, złych czasów.
A buty rewelacyjne! I mówisz, że z wężowej skórki?
irma - 24-07-2006 14:30
A buty rewelacyjne! I mówisz, że z wężowej skórki? buty ekologicznie ze sztucznej wężowej skórki
brazowa1 - 24-07-2006 17:18
Chcemy wiecej o Lotniku!
Psy Irmy sa osobowosciami :)
Irma jest po prostu piekna,Bajka to piesek dla kobiety,Piegus uroczy dzieciak,Serwo chwyta kazdy dzien zycia i odbija sobie czas schroniska,Jaskra chcialoby sie miec w domu,a Lotnik ....Lotnik ma w sobie magię.
irma - 24-07-2006 21:21
Chcemy wiecej o Lotniku!
Psy Irmy sa osobowosciami :)
Irma jest po prostu piekna,Bajka to piesek dla kobiety,Piegus uroczy dzieciak,Serwo chwyta kazdy dzien zycia i odbija sobie czas schroniska,Jaskra chcialoby sie miec w domu,a Lotnik ....Lotnik ma w sobie magię. oj Wiola jak pięknie opisałaś moje psiaki
i bez fałszywej skromności napiszę, że nie tylko pięknie ale prawdziwie
będzie ciąg dalszy o Lotniku choć to wątek Serwa
irma - 24-07-2006 21:38
a dzisiaj w ramach przerywnika GALERIA JASKRA
Malwa odeszła i pozostawiła nam swojego syna - Jaskra
Dzisiaj Jaskier ma prawie 11 lat i jest dorosłym poważnym psim panem, ale w moim umyśle jest ciągle niefrasobliwym, rozbrykanym, bezstresowo chowanym synkiem Malwinki - psim chłopakiem. Zawsze był ładnym psem i to w dodatku bardzo fotogenicznym - poniżej próbka
http://img30.imageshack.us/img30/108...kaplaza3ap.jpg
http://img296.imageshack.us/img296/6987/196tq.jpg
http://img4.imageshack.us/img4/9509/213xe.jpg
http://img4.imageshack.us/img4/7584/283kq.jpg
http://img30.imageshack.us/img30/5679/kwiatuszki5qf.jpg
irma - 24-07-2006 21:41
jestem cudowny
http://img460.imageshack.us/img460/7...emboski2zl.jpg
jestem głodny
http://img460.imageshack.us/img460/8...mglodny1ub.jpg
jestem smutny
http://img460.imageshack.us/img460/5203/j442jx.jpg
moze jeszcze mnie kochają???
http://img460.imageshack.us/img460/5882/jw0552ux.jpg
zabierzcie mnie stąd - ja chcę do hani
http://img460.imageshack.us/img460/6...ewiemco9wp.jpg
tajemniczy markiz
http://img460.imageshack.us/img460/6...ymarkiz6xv.jpg
wilk morski
http://img460.imageshack.us/img460/8...kmorski4vx.jpg
irma - 24-07-2006 21:43
i jeszcze trzy epizody z życia Jaskra
http://img77.imageshack.us/img77/7752/oli0398ej.jpg
http://img77.imageshack.us/img77/8044/oli0434en.jpg
http://img77.imageshack.us/img77/9182/oli1170mb.jpg
Zosia4 - 24-07-2006 21:46
Przepiękne psisko. Zdjęcia cudowne. Jednym słowem pies - towarzysz życia.
irma - 24-07-2006 22:57
tak Zosiu
właśnie tak - towarzysz życia
ma dzisiaj prawie 11 lat i nadwagę i strasznie go kocham
irma - 24-07-2006 22:59
no i jeszcze na dobranoc troche opowieści o Jaskierku
Historia Malwy zostala opowiedziana do końca
Malwa zostala pochowana w jednym z jej ulubionych miejsc spacerowych w Babim Dole obok przełomu rzeczki Raduni na terenie parku krajobrazowego.
zostawiła nam Jaskra
w czasie choroby Malwy Jaskier zupełnie nie mógł sie w tym wszystkim odnaleźć
w zasdzie to był osobnikiem alfa, ale ...
ale tylko na spacerach - w domu to mu było w zasadzie obojętne a na spacerach niby nie, ale tylko na początku
w miarę upływu czasu bardziej niż dowodzenie interesowało go otoczenie i biegał luzem gdzie się dało a Malwa pilnowała stada i gdy Jaskier w jej rozumieniu przekroczył bezpieczne granice to czatowała na jego powrót i dostawał zdrowy ochrzan z warczeniem i kłapaniem paszczą
Ale on i tak uważał, że jest najważniejszy.
Urodził się ślicznie żółciutki i od razu sobie cichutko postanowiłam, że zostanie no i został.
W wieku 3 miesięcy zaczął chodzić ze mną do pracy a gdy skończył ok. roku zaczęlam go zostawiac w domu razem z Malwą. Nie było z tym problemu. Był dobrym i w zasadzie posłusznym psiakiem. Na początku nie mając stosownej wiedzy popełniłam nmnóstwo błędów ale potem popracowałam nad tym i Jaskier jest fajnym psem.
Po smierci Malwinki nie bardzo umiał znaleźć swoje miejsce na tym naszym świecie i trochę czasu upłynęło zanim to się stało.
Mieszkał wtedy z moja córką, jej aktualnym mężem i ich koleżanką w wynajętym mieszkaniu. I chyba nie było mu żle.
Wiele zdarzeń z życia Jaskra zostało już opowiedzianych w trakcie opowieści o Malwie. Nie będę już opisywać historii koszulek i chyba już opowiedziałam jak to Jaskier uczył się czystości, ale ... nie mogę sobie darować, żeby nie przypomnieć jak to moja żółta kuleczka rosła, rosła, rosła i ciągle myślała, ze jest małym psiaczkiem.
Jaskier chodził ze mną do pracy. Miałam wtedy duży pokój, w którym stały dwa biurka. Jedno, pod oknem do pracy 'pisemnej' i drugie na przeciw tego pierwszego pod ścianą tzw. komputerowe. Jaskier zwykle kładł się pod biurkiem i zasypiał a ja pracowałam. Czasami spał tak mocno, że nie zauważał zmiany biurka. Budził się i brakowało mu moich stóp. Rozglądał się zaniepokojony a następnie widząc mnie przy drugim biurku wstawał i biegł i wskakiwał mi na kolana. Czas płynął. Jaskier rósł (jak to już wcześniej napisałam i jak zapewne wiecie z własnego tzw doświadczenia życiowego). Rósł ale nadal biegł ogromnymi susami na moje kolana i ... pewnego dnia się strasznie zdziwił, że się na tych moich kolanach po prostu nie zmieścił. Nie muszę dodawać, że niejednokrotnie za ten jego zwyczaj wskakiwania na kolana zapłaciłam rajstopami.
Jak już wcześniej pisałam gdy Jaskier miał ok. 3 miesięcy zaczął chodzić ze mną do pracy. Był początek roku 1996. Mieszkaliśmy wtedy na 5-tym piętrze (z windą) budynku 10-cio piętrowego na gdańskiej Zaspie. Do pracy jeździłam samochodem, który parkowałam ok 200 m od domu na strzeżonym parkingu. Codziennie rano wychodziliśmy z mieszkania – w drzwiach przepuszczałam Jaskierka przodem. Do windy też wchodził i wychodził z niej pierwszy. Potem ja sobie powolutku szłam a on biegł grzecznie za mną poszczekując na wszystkich i wszystko. Mijający nas ludzie uśmiechali się widząc taką śmieszną małą kuleczkę, która na nich poszczekiwała. I znowu czas płynął a żółta kuleczka rosła, rosła, rosła i już nie była żółta, tylko wilczasta, i już nie kuleczka tylko całkiem spory pies i już mijający nas ludzie nie śmiali się z jego poszczekiwania. I tak to nie posiadając żadnej wiedzy o wychowaniu i psychice psa spaczyłam Jaskrowi charakter. Niestety na spacerach rzucał się na psy i ludzi a co najgorsze także na dzieci. Doszłam do wniosku, że wychowanie dzieci to fraszka-igraszka przy wychowaniu psa. Zatrudniłam tresera, którego dzisiaj zapewne nazwano by psim behawiorystą. Pan Leszek, bo tak miał na imię, był miłośnikiem psów, szkolił psy i ich właścicieli a sam miał psa, z którym wygrał ogólnopolskie zawody PT. No i Pan Leszek zaczął do nas przyjeżdżać codziennie ok. godz. 15.30. i uczyć nas oboje jak to pies i jego pani powinni się porozumiewać i zachowywać. Zaczął od tego, że kazał mi przeczytać kultową już dzisiaj książkę 'Okiem psa' J. Fisher'a – a to dało mi duuuużo do myślenia. Przed budynkiem, w którym mieszkaliśmy był dosyć duży plac-łąka o powierzchni ok. 0,5 ha. My się szkoliliśmy a okoliczni mieszkańcy mieli przedstawienie, czym mówiąc, a właściwie pisząc szczerze nic a nic się ani ja ani pies nie przejmowaliśmy. Efektem ubocznym tego 'przedstawienia' było to, że staliśmy się z Jaskrem rozpoznawalni na osiedlu. W każdym razie przez dwa miesiące, pięć razy w tygodniu przez ok 1,5 godziny dziennie na placu przed domem, pod oknami sąsiadów pies i ja uczyliśmy się. Szkolenie było w zasadzie metodami pozytywnymi. Nagrodą była piłeczka na sznurku i smakołyki. Jaskier uwielbiał brać do pyska sznurek i kręcić młynek piłeczką. Powoli zaczęliśmy mieć efekty a nawet sukcesy w szkoleniu. Takie czynności jak siad i waruj to poszły nam szybko. Potem była nauka przychodzenia do mnie, co też nie zajęło nam dużo czasu a potem chodzenie przy nodze ze smyczą i bez. Uczyliśmy się tego chodzenia od razu w terenie, tzn. na osiedlu wśród ludzi. I też Jaskier szybko przyswoił sobie czego od niego oczekuję. Nauczyliśmy go nawet nie podnoszenia jedzenia z ziemi – i do dzisiaj w zasadzie (piszę 'w zasadzie') nie podnosi żadnych ochłapów, czego nie mogę o pozostałej piątce napisać. Ale ciągle mieliśmy problem z agresją Jaskra w stosunku do innych psów i ludzi. Nawet Pan Leszek nie mógł tego zrozumieć i szło mu bardzo opornie wytłumaczenie Jaskrowi, ze powinien zmienić swoje zachowanie. W efekcie końcowym Jaskier zrozumiał, że dzieci ma zostawić w spokoju, najlepiej udawać, że ich nie widzi, że innych ludzi też lepiej ignorować ale do dnia dzisiejszego nie można puścić go poza terenem posesji bez kagańca – obce psy są cały czas wrogiem. Po prostu my nauczyliśmy się z tym żyć a Jaskier nauczył się chodzić w kagańcu, czego serdecznie nie lubi.
I to by było na dzisiaj ...
Ale oczywiście ciąg dalszy nastąpi
zasadzkas - 24-07-2006 23:52
nie mogę się doczekać dalszego ciągu :loveu:
Kasie - 25-07-2006 08:46
Jest juz dzisiaj i czas Haniu na dalszy ciąg opowieści...
irma - 25-07-2006 08:48
ciąg dalszy pracuje - zarabia, żeby mieć kasę na psy i koty
jadwiga - 25-07-2006 10:34
:loveu: :loveu: :loveu: :loveu: :loveu: :loveu:
da-NUTKA - 25-07-2006 13:40
Ale Irmo, w pracy, przy takich upałach, konieczna jest przerwa........ A ją możesz wykorzystać, z pożytkiem............ , dla nas, oczywiście, na ...........Ciąg Dalszy :eviltong:
Danka
Kasie - 26-07-2006 08:50
Czy Ciąg Dalszy dzis też zajety?
Przecież są upały, nie można ciezko pracować...
irma - 26-07-2006 09:14
ciągowi dalszemu skończyły się gotowce i musi wysilić umysł i napisać jakąś opowieść z życia psów a w te upały szare komorki zmieniły kolor na taki rudawy przywiędły i odmawiają współpracy
ale w nocy kto wie ...
tomcug - 26-07-2006 13:48
Wątek ma ponad sto stron, a ja miałam dzisiaj bezsenną noc. Pamiętałam Serwo z metamorfoz (baaaardzo zapadł mi w pamięć) i pomyślałam sobie, że warto poszukać jego wątku ;). Znalazłam, znalazłam i już nie narzekałam na to, że spać nie mogę - przeczytałam "od deski do deski" :cool3:.
Irmo, jesteście cudowną rodziną, dla mnie taką ZACZAROWANĄ, a opwieści - ja to bym książkę spróbowała wydać :p. Wasz talent się marnuje, a w ogóle cała te opowieści są przesycone otoczką miłości, fascynacji, czegoś nieuchwytnego - dla mnie bomba :multi: :multi: :multi:.
agusiazet - 26-07-2006 15:55
Niesamowite, co miłość potrafi zrobić. Jestem zachwycona "Tą kupką nieszczęścia" - pies dostał swoją szansę, żeby innym też się tak udało. Pozdrawiam, mnóstwo głasków dla wszystkich psiaczków.
Kasie - 31-07-2006 12:11
I co słychać z dalszą częścią opoweści?
I co u Serwo?
Czy u Was nadal takie upały?
irma - 31-07-2006 19:39
upały powoli odpuszczaja - właśnie pada deszcz i podlewa mój ogród
zwierzaki zaczęły oddychać
my też
a ciąg dalszy jeszcze nie złapał tchu po tych upałach więc musze powoli przywołac go do porządku
niestety nie wiem ile mi to zajmie czasu, ale się postaram
brazowa1 - 02-08-2006 17:58
czekamy :)
brazowa1 - 06-08-2006 21:25
czekamy!
dziekuje Irma :loveu: :loveu: :loveu:
zasadzkas - 06-08-2006 21:52
czekamy :lol:
Kasie - 07-08-2006 09:51
Irmo, :mad: no czas najwyższy na dalszą część...
Alenaa - 07-08-2006 20:51
czekamy :p
agusiazet - 07-08-2006 21:57
Dołączam się do próśb o dalsze losy psieo-ludzkiej ferajny!!!
aniac50 - 07-08-2006 22:10
I dalej cierpliwie:mad: :mad: :mad: CZEKAMY ,az cdn....
irma - 08-08-2006 08:55
ciąg dalszy powróci razem z podłączeniem internetu (ponoc dzisiaj wieczorem net do mnie powróci)
(teraz mam tylko w pracy a tu muszę niestety pracować)
Kasie - 14-08-2006 09:05
Irmo, "dziś wieczorem" było 6 dni temu... :mad:
agusiazet - 14-08-2006 17:33
To się nazywa złośliwość przedmiotów martwych. Ale my czekamy!!!
aniac50 - 15-08-2006 20:18
Czekamy .......;) i troszkę,ale tylko troszkę, się martwimy.
brazowa1 - 16-08-2006 19:49
czekamy cierpliwie.
irma - 20-08-2006 22:43
od dzisiaj mam internet - od kilku godzin
więc krótko kilka słów o tym co u Serwa
psychicznie wydaje mi się, że doszedł do równowagi, choć widać, że chciałby być psem domowym a nie garażowym, ale na razie to niemożliwe z kilku powodów
pierwszy powód to oczywiście Jaskier, który niechętnie patrzy na każdego nowego domownika - poza szczeniakami, których nie rozumie i na wszelki wypadek omija je z daleka a jak takiem małemu szkrabowi uda się go dopaść to Jaskier ... wieje czym prędzej i jak najdalej
drugi powód jest taki, że nas nie ma w domu po kilka godzin a Serwo musi załatwiac swoje potrzeby bardzo często
ma już problemy z trzymaniem moczu - zdarzają mu się złe dni w tym zakresie
poza tym Serwo nie jest już zamykany w kojcu - kojec jest cały czas otwarty, ma wodę koło budy a w budzie siano i legowisko
tyle, że on najbardziej lubi leżeć w otwartym garażu - ma wtedy widok na cały podjazd do odmu i na część ogrodu
więc garaż jest otwarty cały czas i ma tam swoje legowisko i miski - musze go pochwalić bo jest bardzo czystym psem i swoje potrzeby załatwia w ogrodzie (miał tylko dwie wpadki - ale to się może każdemu, nawet zdrowemu psu zdarzyć, prawda?)
stan zdrowia Serwa niestety pogarsza się i kolejny wet potwierdził, że nic z tym zrobić się nie da
może kuracja sterydowa poprawiłaby jego kondycję
musze podjąc decyzję w tym zakresie ale teraz znowu walczę z biegunkami u niego - to efekt zmiany karmy
dostał nową karme przez jeden dzień, potem wróciłam do poprzedniej a walczę z rozwolnieniem już drugi tydzień
Serwo strasznie w ostatnim okresie schudł - wygląda jak kupka kosteczek obleczonych skórą z całkiem fajną sierścią
tylne nózki juz nie mają prawie wcale mięśni
a to, że chodzi na tych nóżkach dziwi szystkich wetów - ponoć to efekt czegoś w rodzaju 'pamięci mięśni'
wszyscy weci, z którymi konsultowałam stan Serwa nie dają mu zbyt długiegio życia i radzą mi przygotować się na najgorsze
otóż ja jestem przygotowana na to, że Serwo wkrótce odejdzie, ale będę walczyła o to, żeby 'wkrótce' nadeszło jak najpóźniej
to bardzo fajny pies
zna już nasze zwyczaje
już wie, że my to jego ludzie
gdy wracam do domu biegnie wlokąc te swoje biedne nożyny za sobą i choć nie merda ogonem to wiedzę, że się uśmiecha na mój widok i podsuwa łeb do głaskania
lubi gdy go głaszczę, drapię, miziam - leży wtedy cichutki i mruczy prawie jak kot a gdy przestaję to patrzy z wurzutem i szturcha mnie łbem 'jeszcze, jeszcze, jeszcze...'
no to ... jeszcze i tak potrafię z nim rzesiedzieć w garażu długi czas
a potem każę mu spać i sama idę do domu - żal mi, że on tam w tym garażu sam zostaje
to bardzo mądry pies - zna mnóstwo komend i nadal uczy się nowych
gdy mówię 'do garażu' - to idzie do garażu i ładnie kładzie się na swoim legowisku
jest bardzo ładny a skoro teraz na swoją psią starość jest taki ładny więc myślę, że gdy był młody i zdrowy był pięknym, mądrym psem,
aż złość mnie ogarnia jak to się stało, że znalazł się w schronisku i umierał za życia
no i najważniejsze wydarzenie - Serwo i Jaskier razem biegają po podwórku
sama nie wiem jak to się stało ale psy okazały się mądre -Jaskier w ogóle nie zauważa Serwa a Serwo nie włazi mu w oczy
i w ten sposób skończyła się 'logistyka' ogrodowo-spacerowa
Jaskier zauważa Serwa tylko wtedy, gdy ten usiłuje wejśc do domu -wtedy ostrzegawczo powarkuje
ale wiem, że to bardziej ostrzegawczo niż zaczepno-obronnie, więc rokowania są dobre
do zimy Jaskier pozwoli Serwusiowi wejść do domu i zamieszkać w wiatrołapie a to będzie dobry początek
i to w telegraficznym skrócie a ciąg dalszy się czai i przygotowuje do nadejścia
da-NUTKA - 20-08-2006 23:05
Witam po urlopie. Dużo całusków dla biednego Serwusia.
Danka
Beta&Czata - 21-08-2006 09:40
Ufff....:multi: :multi: :multi:
Droga Irmo,
Muszę przyznać, że ten okres braku wiadomości o Serwusiu kosztował mnie (a myślę, że nie tylko mnie) trochę nerwów. Na szczęście na jednym z innych wątków znalazłam kilka dni temu informację jednej z Dogomaniaczek, że nadal nie masz dostępu do netu, co mnie nieco uspokoiło.
Historię Serwo, a także jego współtowarzyszy i poprzedników śledzę od samego początku. Mało kto tak pięknie potrafi pisać o psach.
Dziękuję i pozdrawiam.
Elżbieta
ewatr - 21-08-2006 09:47
Serwus trzymaj sie:thumbs:
i nie przysprzaj swojej Pani zmarwien :oops:
czy nasz ulubieniec ma moze jakies nowe zdjecia ??????:lol:
irma - 21-08-2006 21:22
nie było mnie kilka dni na dogo, wracam i od razu dostaję obuchem po łbie - przeraża mnie to co się zdarzyło z Ozzim
w chwili gdy dowiedzieliśmy się o śmierci Ozziego zmienił się nasz świat ...
już nic nigdy nie będzie takie samo ...
już nigdy bez obawy nie oddamy psa do adopcji ...
i modlę się, żebyśmy jeszcze potrafili wierzyć ludziom ...
zadręczam się tak, jak pewnie cała dogomania myślami o tym co czuł pies gdy padały ciosy
wyć mi się chce ...
jak teraz żyć ze świadomością tego co się stało ...
współczuję dziewczynom, które oddały psa Agnieszce W. - pewnie długo nie będą mogły spokojnie spać, jeść, chodzić z własnymi psami na spacery
zapewne ich życie stało się pełne wyrzutów i myśli co by było gdyby ...
chciałabym im pomóc - niech się nie winią za to co się stało, niech wróci do nich spokój i wiara w ludzi
mimo wszystko ludzie nie są źli i niech kilka osób, które nie zasługują na miano bycia człowiekiem nie odbierze nam wiary w ludzi
i bardzo bym chciała aby Ozzi nie umarł na darmo - niech jego śmierć połączy ludzi w walce o egzekwowanie prawa w zakresie ochrony życia i zdrowia zwierząt
zaczęła się kampania przeciw właścicielom psów - w Polityce napisano, że właściciele psów wprowadzili terror i zmuszają całe społeczeństwo do tego, aby musiało życ z psimi odchodami na trawnikach - może warto by napisac do Polityki aby zainteresowała się tym co potrafi człowiek zrobić zwierzęciu i jak to się ma do problemu psich odchodów i psiego szczekania
jakoś nijak mi teraz pisac o moich zwierzakach ale obiecuję, że będę Wam nadal snuć psie opowieści ... kiedyś
i to kiedyś nadejdzie wkrótce
minuta ciszy pamięci Ozziego [*]
http://www.czarnafuga.republika.pl/swieca.gifhttp://www.czarnafuga.republika.pl/swieca.gifhttp://www.czarnafuga.republika.pl/swieca.gif
Tweety - 22-08-2006 00:19
wszyscy weci, z którymi konsultowałam stan Serwa nie dają mu zbyt długiegio życia i radzą mi przygotować się na najgorsze
otóż ja jestem przygotowana na to, że Serwo wkrótce odejdzie, ale będę walczyła o to, żeby 'wkrótce' nadeszło jak najpóźniej
i to w telegraficznym skrócie a ciąg dalszy się czai i przygotowuje do nadejścia Lisek Zosi też nas przygotowywał ale na to człowiek nigdy nie jest gotowy. Mam wrażenie, zwłaszcza teraz, po Ozzy'im, że dogo zamienia się w ścianę płaczu: ciągła smierć, cierpienie, wściekłość, dramat :placz:
Katcherine - 22-08-2006 04:43
Irmo ja przez twoj post dopiero trafilam na historie Oziego.
Coraz bardziej niestety wierze w to ze nasza cywilizacja wcale nie wyszla z okresu kamienia lupanego kiedy czlowiek w skorze mordowal golymi rekami zwierzeta i ludzi a zadne prawa nie ograniczaly powodow dla ktorych to robil.
teraz wrecz jest gorzej bo wierzac w sile praw nas ograniczajacych stajemy sie bezbronni.Bezsilnosc rodzi agresje. Szkoda ze jak zwykle nasze kochane wladze zamykaja oczy na problem. Nie dziwie sie ze pozniej taka osoba bez problemu podniesie reke na czlowieka. Schemat znecania sie nad bezbronnym jest ten sam.
Dziwi mnie nagonka na psie kupy skoro nasze kochane wladze nie umieja rozwiazac problemu pijaczkow i innych osob zalatwiajacych swoje potrzeby w tych samych miejscach co psy...nawet powidzialabym sa gorzej wychowani bo czesto nie omijaja chodnika.
Patrzac w oczy Ozziego widzi sie smutek i bol. On wiedzial co mu sadzone.:placz:
ekardas - 22-08-2006 08:19
Dziewczyny to nie watek Ozziego, ale pozwole sobie na taka refleksję, wyrzuty sumienia pozostaną, czas leczy rany, pomyślałam sobie zreszta to zasugerowała moja wspaniala znajoma która sama w tajemnicy przed mężem, wzięła dzień urlopu, wybrała sie PKP Sosnowiec Warszawa po to by zaadoptować kolejna biedę, mając juz jedna w domu, poniosła koszty dla niej to dużo, i teraz moja refleksja czy.... osoba która jest zdecydowana na adopcję, kocha psy, czeka aż jej pod nos psa podstawią? warto sie zastanowić, niejednokrotnie psa dowozicie do nowego właściciela- ktoś komu zależy na psie zrobi wszystko by po niego jechać, sa oczywiście wyjatki osoby starsze czy chore, pozdrawiam tych wspaniałych kochających zwierzęta- Nie nam wymierzać wyroki, ale sprawiedliwośc jest uwierzcie, wcześniej czy później...
Strona 13 z 21 • Zostało wyszukane 2834 postów • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21